Nie będzie powtórnych wyborów w gminnie Długołęka (woj. dolnośląskie) zdecydował w środę wrocławski sąd, odrzucając tym samy protest popieranego przez PO kandydata na wójta Piotra Dytko.
Dytko domagał się powtórzenia wyborów bo, jego zdaniem, przed wyborami i między pierwszą a drugą turą dopisano w gminie ponad 1700 nowych mieszkańców i tym samym wyborców.
Dytko przegrał wybory na wójta gminy Długołęka z Iwoną Łebek (Komitet Wyborczy Wyborców "W Przyszłość"). W drugiej turze wyborów dostał 47,38 proc. głosów, zaś Łebek 52,62 proc.
W ocenie sądu podczas wyborów nie doszło do żadnych nieprawidłowości, a dodatkowe wpisy ludzi na listy wyborcze nie miały wpływu na wyniki wyborów. Sąd przeanalizował wyniki wyborów z pierwszej i drugiej tury wszystkich 16 komisji obwodowych w gminie wiejskiej Długołęka.
Wynika z nich, że niemal we wszystkich komisjach dopisano nowych mieszkańców, wyborców, ale nigdzie, w żadnej z komisji, nie miało to wpływu na lepszy wynik Agnieszki Łebek, wójta gminy. W niektórych zaś komisjach więcej osób głosowało na Dytkę w drugiej turze wyborów, ale - zdaniem sądu - to nie jest efekt dopisywanie ludzi na listy.
Jako przykład sędzia Zofia Kwiatkowska przytoczyła wyniki w komisji obwodowej Kiełczów, gdzie dopisano najwięcej wyborców na listy, bo aż 146 osób. I tak - relacjonowała sędzia - w pierwszej turze na Dytkę głosowało 1287 wyborców, na Łebek 183. W drugiej turze na Dytko 1428, na Łebek 143 wyborców. W innej komisji w Borowej w pierwszej turze na Dytkę głosowało 110 wyborców, a na Łebek 587. W drugiej turze na Dytkę 107, na Łebek 650. Między turami dopisano we wsi Borowa 43 wyborców. "To nie miało żadnego wpływu na wynik wyborów" - mówiła sędzia. W pozostałych komisjach obwodowych dopisano między turami wyborów i przed I turą po kilka do kilkunastu osób.
Sędzia powołując się na ordynację wyborczą powiedziała, że domagając się powtórzenia wyborów trzeba wykazać, iż nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów. Sąd w tym przypadku nie tylko nie dopatrzył się nieprawidłowości, ale i nie zauważył, aby dopisywanie wyborców miało wpływ na wyniki wyborów.
Maria Swędzioł, pełnomocnik Łebek, tłumaczyła w sądzie, że gmina Długołęka to swojego rodzaju sypialnia Wrocławia, gdzie buduje domy wielu wrocławian. Mieszkają tu, ale nie od razu się meldują. "Spis powszechny w 2002 r. wykazał, że w gminie mieszka 4 tys. osób niezameldowanych" - mówiła Swędzioł.
W rozmowie z PAP wyjaśniła, że w urzędzie gminy między wyborami na prezydenta RP a wyborami samorządowymi wnioski o zameldowanie i tym samym wpisanie na listy wyborcze złożyło 1250 mieszkańców gminy. Natomiast między I a II turą do gminy wpłynęło jeszcze 530 takich wniosków. Pełnomocnik wnosiła o odrzucenie protestu wyborczego podobnie jak Łebek.
Dytko, pytany przez PAP, czy będzie się odwoływać od decyzji sądu, nie potrafił w tej chwili powiedzieć co zrobi w tej sprawie.(PAP)
umw/ la/ jbr/