W sobotę wojsko irackie zabiło w Bagdadzie 30 rebeliantów, policja znalazła zwłoki 86 zamordowanych ludzi, we własnym mieszkaniu w stolicy została wymordowana cała ośmioosobowa rodzina oficera policji, gdy był on na służbie.
Atak wojska irackiego na rebeliantów nastąpił po odkryciu niedaleko silnie strzeżonej Zielonej Strefy Bagdadu zwłok 27 osób zamordowanych w ciągu ostatnich godzin. Ciała miały ślady tortur.
Lekko uzbrojona policja wezwała na pomoc wojsko, ponieważ obawiała się, że zostanie zaatakowana podczas zbierania i przewożenia trupów. Działo się to w określanej jako "bardzo niebezpieczna" okolicy placu Szejka Marura, głównie na ulicy Hajfy, zamieszkanej przez byłych wojskowych i urzędników reżimu Saddama Husajna.
Również w śródmieściu Bagdadu doszło w sobotę do ataku na dom majora policji rządowej Mohammeda al-Ameriego. Uzbrojeni, zamaskowani mężczyźni wtargnęli do domu i zastrzelili osiem osób, wśród nich żonę majora, dwóch jego synów (sześcio- i dwunastoletniego), oraz teściową i kuzyna żony.
Rebelianci zabili dotąd tysiące oficerów irackiej policji, oskarżając ich o "współpracę z amerykańskim okupantem".
Zwłoki sześciu zastrzelonych mężczyzn znaleziono w sobotę również w Mosulu, 360 kilometrów na północny zachód od Bagdadu. (PAP)
ik/ mc/