Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Eksperci o cenach chińskich mieszkań

0
Podziel się:

Ceny mieszkań w 70 największych miastach Chin w czerwcu br. wzrosły o 11,4
proc. w ujęciu rocznym - wynika z danych chińskiego urzędu statystycznego, na które powołuje się
dziennik "China Daily". Eksperci są podzieleni, jaki będzie miało to wpływ na sytuację gospodarczą
w Państwie Środka.

Ceny mieszkań w 70 największych miastach Chin w czerwcu br. wzrosły o 11,4 proc. w ujęciu rocznym - wynika z danych chińskiego urzędu statystycznego, na które powołuje się dziennik "China Daily". Eksperci są podzieleni, jaki będzie miało to wpływ na sytuację gospodarczą w Państwie Środka.

Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku ceny rok do roku wzrosły o 2,8 proc. Od tego czasu notowały jednak co miesiąc coraz wyższy wzrost, osiągając najwyższy wskaźnik w kwietniu tego roku - o 12,8 proc. Jak podała gazeta, chiński rząd od kwietnia chce powstrzymać gwałtownie wzrastające ceny, m.in. poprzez zacieśnienie nadzoru nad finansami deweloperów i wprowadzanie ograniczeń kredytowych.

Zdaniem głównego ekonomisty BRE Banku Ryszarda Petru, bardzo wysoki wzrost cen mieszkań w Chinach od pewnego czasu postrzegany jest jako zagrożenie dla stabilności finansowej tego państwa. "Powstaje pytanie, na ile ten wzrost związany jest z tym, że Chińczycy muszą kupować mieszkania, a na ile jest to pochodna szybkiego wzrostu gospodarczego. Niestety, przy tak szybkim wzroście cen istnieje poważne ryzyko, że może to być element bańki spekulacyjnej" - powiedział PAP Ryszard Petru.

Jak wyjaśnił, chiński rząd walczy z tym wzrostem cen m.in. przez ograniczanie ilości kredytów mieszkaniowych. "W Chinach generalnie ostatnio mamy za dużo kredytów, ryzyko wysokiej inflacji i przegrzania rynku mieszkaniowego" - wyjaśnił.

Zaznaczył, że społeczeństwo Państwa Środka to ciągle w dużej części ludzie biedni. "Część z nich, gdy dostaje pracę, stara się kupować mieszkanie. Więc jest to w pewnej części popyt realny" - powiedział. Dodał, że niewystarczająco podnoszone są też stopy procentowe, ale nie jest to "jedyny czynnik, który może spowodować zahamowanie wzrostu cen".

Zdaniem eksperta Centrum im. Adama Smitha Roberta Gwiazdowskiego, sytuacja na chińskim rynku mieszkaniowym może być podobna do problemów amerykańskiego sektora nieruchomości. "Problem polega na tym, że na rynkach finansowych jest straszna nadwyżka płynności. Rządy amerykańskie i europejskie nadrukowały pieniędzy (...) żeby wskrzesić rynki finansowe" - powiedział PAP. Jak tłumaczył, te pieniądze w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy "poszukiwały najbardziej atrakcyjnych obszarów inwestycyjnych". "I takim najatrakcyjniejszym obszarem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy były Chiny" - dodał.

W jego opinii dysproporcja między realną gospodarką, a "wirtualnym" pieniądzem jest na świecie nadal duża. "To kwestia czasu, kiedy po Lehman Brothers, a potem Grecji pęknie następna bańka. Czy będzie nią chińska? Trudno powiedzieć" - powiedział.

Zaznaczył też, że w definiowaniu problemów chińskiego rynku nieruchomości brakuje też samej wiedzy nt. tego rynku. "Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak inwestowano w ten rynek. Czy niektóre banki nie robiły tego tak, jak wcześniej w USA? (...) To się okazuje zawsze ex post" - podkreślił.

Prof. Dariusz Rosati powiedział z kolei PAP, że w USA od lat 70. były trzy okresy kiedy przez 3 lata ceny nieruchomości rosły więcej niż o 10 proc. w skali roku i skończyło się to kryzysem. W przypadku chińskiego rynku - jak tłumaczył - pojawia się pytanie, na ile kupno mieszkań finansowane jest z kredytów.

Przypomniał, że wzrost cen nieruchomości stanowi najlepsze zabezpieczenie dla kredytu i dlatego banki chętnie go udzielają. "Nie wiemy też, jakie w Chinach jest tempo wzrostu kredytów na zakup nieruchomości. Sam wzrost cen nieruchomości, jeżeli zakupy nie są finansowane kredytem, nie stanowi zagrożenia dla stabilności finansowej" - powiedział.

"W USA udział zadłużenia kredytów hipotecznych gospodarstw domowych to było 70 proc. ich dochodów rocznych i 80 proc. PKB, a w Wielkiej Brytanii ponad 100 proc. PKB. Przy tego typu poziomie zadłużenia jest olbrzymie ryzyko" - dodał. Zaznaczył jednak, że w gospodarce Chin nie są tak powszechne kredyty.

Powiedział też, że drastyczny wzrost cen nieruchomości i ewentualna bańka spekulacyjna doprowadziłyby do kryzysu w samych Chinach. "Gospodarka chińska nie jest gospodarką, która zgłasza wielki popyt. Ona jest głównie eksporterem. Gdyby doszło do czegoś takiego, jak załamanie wywołane bańką spekulacyjną na rynku nieruchomości, to nie miałoby to moim zdaniem dalekosiężnych skutków dla gospodarki światowej" - zaznaczył. (PAP)

luo/ drag/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)