Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Eksperci o metodzie liczenia długu w UE

0
Podziel się:

Eksperci uważają, że unijna metoda liczenia długu publicznego jest
krzywdząca dla krajów, które przeprowadziły reformę emerytalną, m.in. Polski. Wskazują jednak, że
zmiana tej metody nie polepszyłaby sytuacji finansów publicznych, bo potrzeby pożyczkowe państwa
byłyby takie same.

Eksperci uważają, że unijna metoda liczenia długu publicznego jest krzywdząca dla krajów, które przeprowadziły reformę emerytalną, m.in. Polski. Wskazują jednak, że zmiana tej metody nie polepszyłaby sytuacji finansów publicznych, bo potrzeby pożyczkowe państwa byłyby takie same.

W Polsce, w wyniku zmian w systemie emerytalnym, część składki płaconej na ZUS przez osoby fizyczne, jest przekazywana przez ZUS do OFE (powołanych do życia reformą systemu emerytalnego z 1999 r.). Zakład ma więc mniej pieniędzy na bieżące wypłaty, dlatego też dostaje dofinansowanie od państwa.

Związane z dofinansowaniem ZUS-u dodatkowe potrzeby budżetu państwa nie są co prawda zaliczane do deficytu budżetowego (nie kwalifikują się bowiem jako wydatek, ale tzw. rozchód budżetu państwa), ale wpływają na wzrost długu publicznego, który trzeba sfinansować.

Aby przekazać ZUS-owi pieniądze państwo np. emituje obligacje, czy zaciąga kredyty, a zobowiązania z tych tytułów są wliczane do długu publicznego. Co prawda w dłuższej perspektywie OFE - odpowiedzialne w przyszłości za wypłatę części emerytury - powinny pozytywnie wpływać na sytuację sektora finansów publicznych, niemniej dziś państwo dopłaca do systemu i bardziej się zadłuża. W podobnej sytuacji do naszej jest też m.in. Szwecja, czy Węgry.

Podczas niedawnej dyskusji w Sejmie na temat stanu finansów publicznych, wiceminister finansów Ludwik Kotecki powiedział, że gdyby odliczyć dług, który został wyemitowany, by zrekompensować ubytek składki wynikający z reformy emerytalnej, to nasz dług publiczny ukształtowałby się nieco poniżej 40 proc. PKB. Polska znalazłaby się w pierwszej piątce krajów Unii Europejskiej z najniższym długiem publicznym.

W tej chwili trwają prace na temat zmiany zarządzania Unią Europejską. Przy okazji tej dyskusji, która prawdopodobnie zakończy się jesienią, omawiane są także zmiany klasyfikacji, zmiany statystyczne - poinformował wiceminister.

Zdaniem głównego ekonomisty BRE Banku Ryszarda Petru taka reforma nie rozwiązałoby problemów polskich finansów. "Oczywiście uniknęlibyśmy w krótkim okresie problemu długu do PKB. (...) Ten dług jednak pozostanie, będzie ukryty" - zaznaczył.

Petru uważa też, że zmiana nie poprawi sytuacji gospodarczej Polski. "Inwestorzy będą zawsze patrzyli na potrzeby pożyczkowe państwa, a więc na to, ile dany rząd musi w danym roku pożyczyć. Więc nie sądzę, aby nabrali się na taką sztuczkę" - powiedział.

Wiktor Wojciechowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju uważa, że obecna metoda liczenia długu powoduje, że kraje, które przeprowadziły reformę emerytalną są na gorszej pozycji niż te, które takich reform nie przeprowadziły. "Takie reformy zostały przeprowadzone m.in. w krajach bałtyckich, Węgrzech, Polsce czy Rumunii" - zaznaczył.

"W przypadku Polski kwota, którą państwo przekazało funduszom emerytalnym to ok. 150 mld zł, co oznacza, że jest to ok. 10-11 proc. PKB. Gdybyśmy mogli to sobie +zdjąć+ z tego oficjalnego długu, to prawdopodobnie w przyszłym roku relacja długu do PKB mogłaby być o co najmniej 10 proc. mniejsza" - zaznaczył.

Dodał, że reforma pozwoliłaby pokazać w wielu krajach tzw. dług ukryty. "To może wpłynąć dobrze na wizerunek Polski, bo pokaże jak faktycznie narasta dług bez kosztów reformy emerytalnej, ale z drugie strony pokaże, jak duże są ukryte zobowiązania w krajach rozwiniętych. To może postawić je w gorszej pozycji" - zaznaczył.

Dodał, że inwestorzy obserwując sytuację gospodarczą danego kraju nie patrzą tylko na zadłużenie, ale także na wydatki państwa odliczając koszty reformy emerytalnej.

"Od zmiany metodologii liczenia długu, tego długu nie ubędzie. Ten dług realnie i fizycznie trzeba zacząć spłacać" - uważa ekspert Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.

"Oczywiście walka o to, by wyłączyć pieniądze z funduszy emerytalnych z tego zadłużenia jest jakąś próbą ratunku. Trzeba jednak pamiętać, że tych pieniędzy obywatele nie oddają dobrowolnie do OFE, tylko są one elementem systemu składkowo-podatkowego, więc słusznie, że są liczone jako część finansów publicznych, a nie prywatnych" - powiedział Sadowski.

Zdaniem Sadowskiego, gdyby zmieniono metodologię naliczania długu, to dla polskiej gospodarki byłaby to zła wiadomość. "Rządzący uzyskaliby bezkarność na następne lata" - powiedział. "Określenie +reforma finansów publicznych+ w ogóle zniknęłoby z języka. Teraz politycy przynajmniej deklarują, że chcą taką reformę przeprowadzić. W momencie zmiany sposobu liczenia długu, ten ciężar zostałby z nich zdjęty" - wyjaśnił ekspert.

W opinii Pracodawców RP zmiana klasyfikacji naszego długu publicznego to jedynie "papierowy zabieg". Nadal będziemy krajem tak samo zadłużonym, a zmiana klasyfikacji długu jedynie ułatwi rządowi podjęcie decyzji o odłożeniu reform - uważają.

Pracodawcy RP wskazują, że jeżeli negocjacje zakończą się powodzeniem, zdecydowanie zmniejszy się ryzyko przekroczenia progów ostrożnościowych oraz łatwiejsze stanie się spełnienie przez Polskę kryteriów konwergencji. "To jednak wcale nie znaczy, że będziemy mogli spać spokojnie. Papierowe triki nie zmienią sytuacji finansów publicznych - nadal będziemy potrzebować zdecydowanych zmian w wydatkach budżetu" - informują.

"Warto przypomnieć, że im większe zadłużenie kraju, tym gorszy jego rating wśród instytucji, u których szukamy środków jego finansowania. Niższy rating to z kolei droższe finansowanie deficytu, a stąd prosta droga do pętli zadłużenia. Ponadto im większe długi państwa, tym mniej pieniędzy na rynku dla przedsiębiorstw - problem z finansowaniem działalności - wolniejszy rozwój - mniejsze wpływy z podatków" - wskazują.

"Z drugiej strony, popierając konieczność przeprowadzenia reform finansowych, popieramy także dążenia polskiego rządu do ujednolicenia sposobu obliczania długu publicznego na terenie całej Unii Europejskiej. Wydaje się niepoprawne, że dług wynikający ze zobowiązań państwa w związku z posiadaniem repartycyjnego systemu emerytalnego nie jest traktowany jako zadłużenie, a jeśli państwo posiada system mieszany (tak jak Polska), część kapitałowa znacznie powiększa nasz dług. (...) Uważamy, że ujednolicenie sposobu obliczania pozwoli wiarygodniej stosować wskaźniki konieczne do spełniania np. przy wejściu do strefy euro" - dodają Pracodawcy RP. (PAP)

luo/ her/ drag/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)