Prezydent Rosji Władimir Putin nie uzasadnił wojskowej interwencji na Krymie obroną rosyjskich obywateli, lecz rosyjskojęzycznej ludności; przyjął "najszerszą z możliwych definicji rosyjskości, a tym samym rosyjskich interesów" - powiedział PAP Nicholas Redman.
Znawca spraw rosyjskich z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) za drugi ważny aspekt wtorkowych wypowiedzi Putina uznał to, że Rosja nie zamierza uznać rządu w Kijowie za prawomocny, co wszelkie negocjacje rosyjsko-ukraińskie czyni mało prawdopodobnymi.
Redman uważa stanowisko prezydenta Rosji za niespójne. Zwraca uwagę, że z jednej strony zaznacza on, że usunięcie prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza z urzędu było bezprawne (dokonane w trybie pozakonstytucyjnym, niepoprzedzone impeachmentem - PAP), a z drugiej strony daje do zrozumienia, że Janukowycz jest politykiem zgranym.
W ocenie Redmana Putin może w ten sposób sygnalizować Unii Europejskiej, że powinna powrócić do porozumienia z 21 lutego, przewidującego m.in. przedterminowe wybory w grudniu br., ale pozostawiającego Janukowycza u władzy w okresie przejściowym.
"Pod adresem przywódców UE Putin mówi: +Musicie przywrócić Janukowycza do władzy w Kijowie, a następnie zrealizować porozumienie z 21 lutego, które sami wynegocjowaliście+. Tak się jednak nie stanie, ponieważ od tego czasu sprawy poszły znacznie dalej" - powiedział ekspert IISS.
"Odmowa uznania prawnej legitymacji władzy nowego rządu w Kijowie jest warta uwagi, ponieważ wskazuje, że z punktu widzenia Moskwy w Kijowie nie ma nikogo, z kim warto byłoby negocjować" - dodał. (PAP)
asw/ cyk/ mc/