Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ekspertka o ustawie refundacyjnej: trudno przewidzieć skutki

0
Podziel się:

Trudno obecnie przewidzieć skutki wejścia w życie ustawy refundacyjnej. Nie
wiadomo, jak wpłynie ona na dostęp do leków - oceniła prawniczka Paulina Kieszkowska-Knapik.

Trudno obecnie przewidzieć skutki wejścia w życie ustawy refundacyjnej. Nie wiadomo, jak wpłynie ona na dostęp do leków - oceniła prawniczka Paulina Kieszkowska-Knapik.

Kieszkowska-Knapik z kancelarii Baker McKenzie zwróciła uwagę, że zgodnie z ustawą w niektórych przypadkach leki będą tańsze tylko wtedy, gdy pacjent zmieni terapię, a to może spowodować szkody dla zdrowia i życia. Podkreśliła, że NFZ dopłaca tylko do określonego limitu refundacji. Natomiast powyżej tego limitu płacą pacjenci. Podkreśliła, że Ministerstwo Zdrowia nie wyjaśniło, jakie będą rzeczywiste skutki wprowadzenia urzędowych cen i marż leków refundacyjnych, "wszystkie obniżki dopłat, traktując jako >>patologię<<".

Według niej resort błędnie utożsamia promocje i obniżki "z bezprawną już pod rządami starych przepisów praktyką sprzedaży leków za 1 grosz".

"Tymczasem możliwość kupna leku za 30 zamiast 60 zł to - także zgodnie z opinią UOKIK - konstytucyjne prawo pacjenta do korzystania z obniżek cen w części, którą pokrywają z własnej kieszeni. Taki właśnie system obowiązywał dotychczas, a ustawa go zakazuje, nie dając nic w zamian" - powiedziała.

Jak zaznaczyła, "nikt nie przeczy, że państwo musi kontrolować swoje wydatki, ale trzeba powiedzieć pacjentowi, że limit dopłaty państwa kończy się na lekach tańszych spośród tych, które są w grupie".

Kieszkowska-Knapik dodała, że Polska jest na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej pod względem poziomu dopłat państwa do leków. "Pacjencka część ceny leku to średnio więcej niż 30 proc. Dlatego wadliwe jest porównywanie Polski do innych krajów, gdzie pacjent płaci zawsze stałą opłatę za każdy lek" - podkreśliła.

W ocenie Kieszkowskiej-Knapik, lekarze i aptekarze mają uzasadnione zastrzeżenia do ustawy, ponieważ zostały na nich nałożone niewspółmiernie wysokie kary finansowe. "Komunikaty NFZ łagodzą sytuację, ale dopóki nie zmieni się ustawa, obawy tych grup zawodowych są uzasadnione" - dodała. "Lekarze, wykonując swój zawód, nie mogą się kierować dobrem NFZ, ale dobrem pacjenta i ordynować mu leki, jakie uważają dla niego za najlepsze" - zaznaczyła.

Zdaniem prawniczki apteki otrzymały umowy z NFZ zbyt późno, a ponadto ich warunki były bardzo trudne do przyjęcia. "Apteki były więc w sytuacji bez wyjścia. Musiały, a zarazem nie powinny były podpisywać umów" - powiedziała. Według Kieszkowskiej-Knapik, lekarze i aptekarze stali się w świetle nowej ustawy współodpowiedzialni za ubezpieczenie pacjenta, podczas gdy nie mają na to wpływu.

Dodała, że nie można także przerzucać odpowiedzialności z jednej grupy zawodowej na drugą. "Tak, jak w przypadku rozporządzenia o receptach, w którym zapisano, że aptekarz może na realizowanej recepcie dopisać poziom refundacji, jeżeli nie zrobił tego lekarz, podczas gdy to jedynie lekarz może decydować o medycznym zastosowaniu leku, a właśnie to zastosowanie determinuje poziom płatności" - podkreśliła. (PAP)

bpi/ pro/ malk/ abr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)