Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Elbląski sąd o wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka

0
Podziel się:

Jeśli za konkretne zachowanie jest w przepisach prawa określona sankcja, to
sąd ma związane ręce i stosuje to prawo - powiedziała rzeczniczka elbląskiego sądu, odnosząc się do
wyroku Trybunału w Strasburgu ws. dziennikarza skazanego za nieopublikowanie sprostowania.

Jeśli za konkretne zachowanie jest w przepisach prawa określona sankcja, to sąd ma związane ręce i stosuje to prawo - powiedziała rzeczniczka elbląskiego sądu, odnosząc się do wyroku Trybunału w Strasburgu ws. dziennikarza skazanego za nieopublikowanie sprostowania.

Chodzi o sprawę Przemysława Kaperzyńskiego, który wniósł skargę przeciwko Polsce. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał jednogłośnie w wyroku wydanym we wtorek, że odpowiedzialność karna za brak sprostowania narusza wolność słowa.

Dorota Zientara, rzeczniczka elbląskiego sądu okręgowego, który utrzymał w mocy wyrok ograniczenia wolności w zawieszeniu wobec Kaperzyńskiego za nieopublikowanie sprostowania, jakiego domagała się gmina Iława, powiedziała w środę PAP, że "sąd nie jest od krytykowania niezgodnych z normami europejskimi przepisów prawa krajowego". "Jeśli wpływa akt oskarżenia i sąd oceni, że wypełnione zostały znamiona czynu zabronionego, to nie pozostaje mu nic innego, jak zastosowanie przepisów karnych"- podkreśliła. Dodała, że to zadaniem parlamentu jest poprawa przepisów prawnych.

Przemysław Kaperzyński był redaktorem naczelnym tygodnika "Iławski Tydzień". Na łamach tego czasopisma w 2005 r. razem z innym dziennikarzem opublikował artykuł "Gmina Iława w niebezpieczeństwie". W artykule dziennikarze zarzucali lokalnym władzom złe zarządzanie gospodarką wodno-ściekową, co - ich zdaniem - mogło doprowadzić do katastrofy ekologicznej i stanowiło zagrożenie dla zdrowia mieszkańców gminy. Artykuł zawierał także krytykę lokalnych władz, które w ocenie dziennikarzy wykazywały się brakiem dostatecznej troski i kompetencji w walce z opisanym problemem.

Wójt Iławy skierował do redakcji żądanie opublikowania własnego listu, w którym kwestionował treść artykułu. Skarżący stwierdził, że pismo wójta nie spełnia ustawowych warunków sprostowania (nie zawierało wyodrębnionej i oznaczonej treści sprostowania, przekraczało wymogi objętościowe określone w prawie prasowym). Red. Kaperzyński nie opublikował nadesłanego listu, nie informując wójta o powodach swojej decyzji (prawo prasowe co do zasady wymaga uzasadnienia odmowy publikacji sprostowania).

W konsekwencji Gmina Iława skierowała przeciwko skarżącemu prywatny akt oskarżenia na podstawie art. 46 pr. pras. Dziennikarz został skazany przez sądy krajowe na karę 80 godzin ograniczenia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Ponadto sąd zakazał mu wykonywania zawodu dziennikarza przez 2 lata oraz nakazał podanie wyroku do publicznej wiadomości w Urzędzie Gminy.

Jak podała na swoich stronach internetowych Helsińska Fundacja Praw Człowieka (HFPC), która w imieniu Kaperzyńskiego prowadziła sprawę w Strasburgu, ETPC uznał, że prawo do repliki prasowej co do zasady jest uzasadnionym elementem regulacji wolnych mediów i samo w sobie nie jest sprzeczne z wymogami Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Trybunał stwierdził jednak, iż w tej sprawie ukaranie redaktora dotkliwą sankcją karną za odmowę publikacji nadesłanego listu nie daje się pogodzić z zasadą proporcjonalności. Zwłaszcza dlatego, że proces, który przegrał red. Kaperzyński, dotyczył niedopełnienia "technicznego" obowiązku zamieszczenia listu wójta i nie odnosił się do treści samego artykułu: nie przesądzał o jego rzetelności czy naruszeniu dobrego imienia władz lokalnych. W takich sprawach, nawet jeśli redaktor naczelny nie dopełnił obowiązku uzasadnienia odmowy publikacji listu, nakładanie na niego sankcji karnych jest niedopuszczalne.

Według HFPC Trybunał po raz kolejny przypomniał, że odpowiedzialność karna, zwłaszcza gdy wiąże się z pozbawieniem możliwości dalszego wykonywania pracy dziennikarskiej, może wywołać w mediach tzw. efekt mrożący i zniechęcać ich do podejmowania kontrowersyjnych, ale istotnych tematów. "Zakaz wykonywania zawodu dziennikarza orzeczony przez polskie sądy w sprawie red. Kaperzyńskiego był co najmniej nie na miejscu"- powiedział Adam Bodnar, wiceprezes HFPC.

Ponadto, zdaniem ETPC, sądy krajowe nie uwzględniły w dostatecznym stopniu tego, że artykuł skarżącego nie był personalnym atakiem na wójta, ale odnosił się jedynie do jego działalności wykonywanej w ramach sprawowanej funkcji publicznej. Co więcej, został oparty na solidnych podstawach faktycznych i dotyczył kwestii, które powinny być przedmiotem debaty publicznej w lokalnej społeczności.

ETPC jednogłośnie orzekł naruszenie art. 10 Konwencji i przyznał skarżącemu 3 tys. euro zadośćuczynienia oraz 750 euro z tytułu zwrotu kosztów postępowania.

Zastępca wójta gminy Iława Bogusław Wylot podkreślił, że dla gminy wyrok ETPC nie jest istotny, gdyż Kaperzyński skarżył do Trybunału wyrok wydany przez polski sąd, a samorząd nie był w tej sprawie stroną.

Odnosząc się zaś do sprawy sądowej sprzed 7 lat, Wylot powiedział, że "dziennikarz pisząc krytyczny tekst o wójcie nie dał mu szansy odpowiedzi na zarzuty". "Dziennikarza powinna obowiązywać rzetelność i staranność, wolność słowa nie może oznaczać odmowy przedstawienia racji drugiej strony" - dodał.

Kaperzyński komentując orzeczenie ETPC powiedział, że "przywraca mu ono poczucie sprawiedliwości".

"W związku z wyrokiem skazującym odczułem wiele dolegliwości. Odwrócili się ode mnie reklamodawcy, musiałem zamknąć gazetę i wyjechać z Iławy w poszukiwaniu pracy" - podkreślił Kaperzyński. (PAP)

ali/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)