Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Eli, Eli", czyli Tochman w duecie z Wełnickim o dzielnicy nędzy w Manili

0
Podziel się:

"Eli, Eli" to tytuł nowej książki Wojciecha Tochmana z fotografiami
Grzegorza Wełnickiego o dzielnicy nędzy w Manili. W reportażu jego twórcy nie tylko przedstawiają
codziennie życie ubogich w stolicy Filipin, ale także krytycznie przyglądają się własnej profesji.

"Eli, Eli" to tytuł nowej książki Wojciecha Tochmana z fotografiami Grzegorza Wełnickiego o dzielnicy nędzy w Manili. W reportażu jego twórcy nie tylko przedstawiają codziennie życie ubogich w stolicy Filipin, ale także krytycznie przyglądają się własnej profesji.

"Oto ulica Onyx i jej okolice. Labirynt wąskich loobanów: ciemnych uliczek, zadaszonych chodników, przejść, zaułków, korytarzy bez wyjścia. Albo z wyjściem znanym tylko mieszkańcom. Dom dziesiątek tysięcy Filipińczyków sklecony z wszystkiego, co się nadaje: drewno z odzysku, blacha, druty, kamienie, czasem pustaki. Rudera za ruderą, piętro za piętrem, przybudówka, nadbudówka, komórka, wszystko ze sobą zrośnięte, połączone, bez bieżącej wody, kanalizacji, często bez okien. Ulica śmieci, czarnego dymu, smrodu palonej izolacji, gumy, smarów, uryny i kału, wszelkiego rozkładu, trucizny, syfu. Karaoke, maryjne litanie, śmiechy, krzyki, klaksony, motory, pisk hamulców, stukot junk shopów. Wszystko to drży w rozpalonym powietrzu, wibruje" - opisuje dzielnicę nędzy w Manili Tochman.

Pomysł na książkę podsunął Tochmanowi, reporterowi i finaliście literackiej nagrody Nike, dziennikarz i redaktor "Gazety Wyborczej" Mariusz Szczygieł. "Wszystko zaczęło się od maila" - pisze Tochman przedstawiając początki swojego reportażu i znajomości z fotografem Grzegorzem Wełnickim, który w swoich pracach przedstawiał ubogich Filipińczyków z manilskich slumsów. Reportera zainteresowała postać cierpiącej na nieznaną chorobę (prawdopodobnie zespół Recklinghausena)Josephin Vergary. "Ta kobieta staje się drzewem. Nikt nie wie jak to się dzieje, nikt nie umie jej pomóc" - pisał w mailu Szczygieł.

Wszystkie rozdziały "Eli, Eli" (tytuł książki pochodzi od słów umierającego na krzyżu Chrystusa "Eli, Eli, lama sabachtani?" - "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?") otwierają fotografie Wełnickiego, na których portretuje on mieszkańców ulicy Onyx i jej okolic. Nawiązując do nich Tochman opisuje życie m.in. małych sierot: trzyletniej dziewczynki o imieniu Pia i jej niewiele starszego brata Buboya, młodej pary Fernanda i Maribel, byłego przestępcy Danilo Hernandeza i jego czteroletniego synka czy mieszkającego na cmentarzu trzynastoletniego Christiana de Leona. Reporter przedstawia także korzenie filipińskiej biedy, która wynika nie tylko z kilku stuleci dawnej hiszpańskiej kolonizacji, ale również z amerykańskich wpływów w XX w.

W książce możemy poznać też niewidzialną, ale i nieprzekraczalną dla biednych Filipińczyków, granicę między ubóstwem i nędzą Manili, a jej bogactwem. "Wystarczy przejść się Makati Avenue. Jakieś trzysta metrów w stronę Zatoki Manilskiej, minąć po lewej żółtoburą bryłę hotelu Mandarin Oriental i zatrzymać się na czerwonym świetle przy Paseo de Roxas - oto nieprzekraczalna dla biedy granica. Dla niewolnic i niewolników zakaz wstępu. Zielone światło, zielony ludzik się rusza, zaprasza, a nędza wie, że jej dalej nie wolno. Żadnego strażnika, policjanta na skrzyżowaniu, nikt tej linii podziału nie pilnuje" - czytamy w książce.

"A bieda jest świadoma: hotel Penisula, Shangri-La, równe, czyste chodniki, Citibank, ładni ludzie z Louis Vuitton, z Hermesa, ich ładne zapachy od Prady (bieda oczywiście tych nazw nie zna) to niedostępny dla biedy kosmos, brak tlenu, zagubienie i pewna śmierć. Te dwa światy spotykają się jedynie na cmentarzu, który wielką zieloną plamą rozłożył się pomiędzy nimi. No, może jeszcze ulica burdeli nieopodal jest miejscem styku tych rzeczywistości. Biedne dziewczyny sprzedają swoje ciała, bogatsi faceci je kupują" - dodaje Tochman opisując w książce także problem prostytucji na Filipinach. Według szacunków organizacji pozarządowych - jak podaje reporter - połowa cudzoziemców przyjeżdżających na Filipiny to turyści seksualni.

W swoim reportażu Tochman krytycznie przygląda się swojej profesji. Książka piętnuje również turystów i poszukiwaczy tzw. mocnych wrażeń, którzy podróżując nie tylko na Filipiny, ale i do innych krajów Trzeciego Świata, bezmyślnie fotografują bezbronnych, żyjących w biedzie ludzi.

"Nie mam komfortu powieściopisarza, który stwarza fikcyjnego bohatera i kiedy chce, wysyła go w kosmos albo uśmierca. Pracuję z niewymyślonymi ludźmi. Albo z pamięcią o nich. Oni są dla reportera źródłem i tworzywem. Ich realne dramaty, cierpienie, łzy. To ogromna odpowiedzialność. Reporter zabiera im ich życie i lepi je w książce na nowo, po swojemu, subiektywnie. Używamy - i autor, i czytelnik - tych ludzi, ich prawdziwego cierpienia do własnych spraw (...). Cały majątek mieszkańców slumsów to zwykle stare plastikowe klapki, stare gacie i stary T-shirt. Gnieżdżą się po dwadzieścia osób na ośmiu metrach kwadratowych, więc połowa rodziny śpi na ulicy. Jedyna cenna rzecz, jaką posiadają, to informacja o sobie, o swoim sąsiedztwie, o swojej biedzie. Ja im tę informację zabieram, pakuję do bagażu i lotem za tysiąc euro przywożę do domu" - pisze reporter.

Reportaż opublikowało wydawnictwo Czarne. "Kto przeczyta +Eli, Eli+, może już nigdy nie będzie podróżował jak przedtem. Wojciech Tochman opowiada nam o Filipinach, jakich nie znamy, o świecie najuboższych, którzy od lat żyją w slumsach i na cmentarzach Manili. Ale nie jest to książka tylko o nich. Jest i o nas. Wszyscy coraz więcej podróżujemy, coraz więcej fotografujemy świat. Ale nie widzimy tego, o czym pisze Tochman, i co fotografuje Wełnicki. Tego, co pod powierzchnią: cierpienia i bólu. Bo się na nie uodporniliśmy. Tochman odwraca obiektyw, przygląda się nam, ale i sobie, naszemu spojrzeniu na tragedię, na Innego, i dokonuje odnowienia empatycznej więzi. +Eli, Eli+ jednocześnie oskarża i niesie nadzieję. A może nawet rozwiązanie dylematu, co zrobić z widokiem ludzkiego cierpienia. Kluczem jest reporterska uważność, krytycyzm wobec własnego spojrzenia i otwartość na innego człowieka" - zachęca do lektury wydawnictwo. (PAP)

nno/ abe/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)