Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Franaszek o Miłoszu: bronił się przed robieniem z niego wieszcza

0
Podziel się:

Huczne obchody Roku Miłosza, reklamowanie nim Polski podczas prezydencji,
feta z okazji setnej rocznicy urodzin poety niekoniecznie wzbudziłyby jego aprobatę. Miłosz bronił
się przed próbami zrobienia z niego narodowego wieszcza - przypomina Andrzej Franaszek, autor
biografii poety.

Huczne obchody Roku Miłosza, reklamowanie nim Polski podczas prezydencji, feta z okazji setnej rocznicy urodzin poety niekoniecznie wzbudziłyby jego aprobatę. Miłosz bronił się przed próbami zrobienia z niego narodowego wieszcza - przypomina Andrzej Franaszek, autor biografii poety.

Nad niedawno wydaną biografią Czesława Miłosza Andrzej Franaszek pracował dziesięć lat. Powstała najobszerniejsza z dotychczas opublikowanych książka o życiu tego poety. Autor biografii wiele miejsca poświęca ambiwalentnemu stosunkowi Miłosza do polskości i walce poety, o to, aby nie pozwolić używać jego osoby i twórczości do celów politycznych.

"Kiedyś piętnaście osób, to była dla mnie publiczność. Wczoraj był ten wieczór - aktorzy czytali wiersze - bardzo się wzruszyłem. (....) Ale to wszystko jest za duża odpowiedzialność. Ta korona spada mi na uszy" - cytuje Franaszek wypowiedź Miłosza w rozmowie z Lechem Wałęsą czerwcu 1981 roku, kiedy po trzech dekadach emigracji po raz pierwszy przyjechał do Polski, już jako noblista. "Naprawdę nie nadaję się do roli promotora polskiego nacjonalizmu, a na to się kroi. Tym, co piszą do mnie listy i zbierają moje autografy, do głowy nie przychodzi, że ktoś może być czymś innym niż Polak - katolik" - pisał z kolei Miłosz w liście do Giedroycia.

Te cytaty obrazują uczucia poety, gdy po otrzymaniu nagrody Nobla, musiał przystosować się do nowej pozycji w polskiej literaturze. Na emigranta, niewydawanego w kraju, znanego wąskiemu gronu odbiorców, spadła nieoczekiwanie popularność, próbowano pasować go na wieszcza. "Miłosz nie mieścił się w tej roli" - przypomina Andrzej Franaszek.

Część polskich czytelników miała i ciągle ma - co pokazała sejmowa dyskusja o Roku Miłosza - pewien problem z postacią noblisty. "Miłosz często zajmował zdecydowane stanowisko w sprawach politycznych i społecznych, a od wczesnej młodości był w sporze z tym, co można nazwać głównym nurtem polskiej tożsamości. Reprezentował nieco inny model patriotyzmu niż obecnie obowiązujący. Wolał polskość odwołującą się do doświadczeń ludzi z pogranicza różnych porządków geograficznych i politycznych, co korespondowało z jego doświadczeniami z dzieciństwa. Miłosz nigdy nie uważał się za etnicznego Litwina, ale za przedstawiciela mieszanki kulturowej, kogoś, kto mógłby określać się mianem +tutejszy+, sąsiada niespolonizowanych Litwinów, krewnego odległych Koroniarzy, traktowanych na Litwie z ironią i dystansem" - mówił Franaszek.

"Miłosz chętnie odwoływał się do tradycji jagiellońskiej, łączącej różne nacje i religie w państwo, gdzie mogą one współistnieć bez homogenizacji. Przeciwieństwem tej koncepcji jest XIX-wieczna wizja państwa narodowego, jednolitego etnicznie. Taka wizja państwa już w dwudziestoleciu coraz bardziej dominowała, zwłaszcza na prawej stronie sceny politycznej. A Miłosz endecji nie cierpiał, podobnie jak stereotypu Polaka-katolika, powstałego podczas zaborów. Miłosz nie mógł i nie chciał wpasować się w pewien mit narodowy, zakładający powszechną zgodność poglądów. Patrzył z zewnątrz, widział trochę więcej i trochę inaczej. Nie bardzo też odnajdywał się w Polsce powojennej i to nie tylko ze względu na komunizm. Chodziło też o przesuniecie granic, homogenizację etniczną, powstanie państwa niemal jednolitego narodowo. Miłosz niejednokrotnie wchodził w spory z tym, co określał jako +lechickość+. Wypowiedzi Miłosza na ten temat powodują u niektórych czytelników reakcje wręcz alergiczne" - powiedział biograf Miłosza.

Zdaniem Franaszka, odzyskanie po 1989 roku niepodległości przez Polskę było dla Miłosza zdarzeniem z gatunku cudów, których wyczekujemy, ale nie spodziewamy się ich dożyć. "Miał też jednak wiele krytycznych obserwacji o nowej, niepodległej Polsce. Obawiał się, nie bez podstaw, że Polska bardzo łatwo wejdzie w fazę zaawansowanej cywilizacji konsumpcyjnej, kultury masowej. Tak bardzo lękał się inwazji kultury zachodniej, że zastanawiał się, czy nie miałoby sensu utrzymywane cenzury, która ograniczyłaby jej zalew. Miłoszowi nie podobało mu się też, że 50 lat PRL-u wcale nie zmieniło pewnego typu polskiej mentalności. Okazało się, że na nowo może powstawać Młodzież Wszechpolska, może nie tak agresywna jak ta przedwojenna, której we wspomnieniach Miłosza patronował +Putrament z lagą na Żydów+, nie mniej jednak - odwołująca się do tych samych mitów. Nie był też entuzjastą klerykalizacji, silnej ingerencji Kościoła w życia obywateli. Z drugiej strony - Miłosza szalenie niepokoiło to, co nazywał +erozją wyobraźni
religijnej+, znikaniem treści duchowych z naszego życia. Polska zlaicyzowana, opanowana przez kulturę masową, w której odżywa duch endecki oczywiście mu się nie podobała. Narzekał na polskość, która jest mało intelektualna, nie stworzyła mistyków, ani herezji, które świadczyłyby o głębi życia duchowego. Cechą polskości była dla Miłosza +letniość+, biorące się z lenistwa i obojętności niezdecydowanie. W pewnym momencie zaczął się jednak zastanawiać, czy ta +letniość"+ polska, wiążąca się z brakiem fanatyzmu, nie jest jednak lepsza od tej bezwzględności duchowej, którą widział u Rosjan, czy u Niemców. +Letniość+ ma ten ładny aspekt, że nie doprowadza do krwawych eksplozji historycznych" - przypomniał biograf poety.

Promocja Polski przez poezję Miłosza jest jednym z ważniejszych elementów polskiej prezydencji. Andrzej Franaszek przypomina, że poecie bliska była wizja pokojowego współistnienia narodów. "W +Poszukiwaniu ojczyzny+ pisał, że jeżeli może być z czegoś zadowolony w życiu, to z faktu, że żyjąc w krwawym wieku XX nigdy nie przyczyniał się do podnoszenia nienawiści między narodami. Kiedyś, zapytany o swoją polsko-litewską tożsamość w kontekście trwającej w Jugosławii wojny, powiedział że +lepiej by było gdyby mniej było stuprocentowych Chorwatów i stuprocentowych Serbów+. Bliska mu była każda kulturowa tkanka łączna, wypełniająca przestrzenie pomiędzy, przewodząca treści. Gdyby Unia miała takie zadanie spełniać, to na pewno byłaby Miłoszowi bliska" - uważa Franaszek.

Obchodzimy właśnie w Polsce Rok Miłosza, choć sam Miłosz miał do Polaków sporo żalów. Po otrzymaniu Nobla, na spotkaniu z paryską emigracją, zachował się z wielkim dystansem. "Wypomniał zebranym, że przedtem nazywali go agentem, obrzucali błotem, lekceważyli a teraz, chcą się ogrzać w jego świetle. Bronił się przed pasowaniem na wieszcza. Czytelnicy oczekiwali od niego wejścia w martyrologiczną konwencję, a on nie chciał być czytany jako pisarz polityczny, używany do politycznych celów i dość brutalnie się przed tym bronił. Ale z całą pewnością, po latach amerykańskiej samotności, kiedy nikt prawie nie wiedział o jego istnieniu, fakt, że nagle jest powszechnie rozpoznawany, sprawiał mu przyjemność. W Ameryce brakowało mu słowiańskiej zdolności do bycia blisko ze sobą. Świat anglosaski był dla niego trudny do wytrzymania i pod tym względem po powrocie do Polski był szczęśliwy" - dodał Franaszek. (PAP)

aszw/ ls/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)