Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku nie doszło w piątek do zawarcia ugody w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa b. działacza Kongresu Liberalno-Demokratycznego Witolda Merkla przeciw posłowi Prawa i Sprawiedliwości Jackowi Kurskiemu.
Z powództwem cywilnym o zniesławienie przeciwko politykowi PiS wystąpił także brat Witolda Merkla - Jacek.
Pozwy obu braci dotyczą wypowiedzi Kurskiego w programach radiowym i telewizyjnym we wrześniu i październiku 2005 r. Ich zdaniem, Kurski zasugerował wtedy, że są współodpowiedzialni za "gigantyczne afery prywatyzacyjne". Obaj domagają się od Kurskiego przeprosin i wpłaty po 25 tys. zł na cele charytatywne. Proces Jacka Merkla przeciwko Kurskiemu jeszcze się nie rozpoczął.
Podczas piątkowej rozprawy pełnomocnik posła PiS Wojciech Wierzchowski tłumaczył, że słowa Kurskiego w żadnym wypadku nie dotyczyły Witolda Merkla, a tylko jego brata.
"Świadczy o tym jednoznacznie ogólnokrajowe forum, na którym doszło do wypowiedzi pozwanego. To Jacek Merkel jest osobą znaną publicznie w całym kraju, a nie jego brat Witold. Zaszło daleko idące nieporozumienie co do intencji wypowiedzi pozwanego" - wyjaśnił pełnomocnik Kurskiego.
Sąd zaproponował w tym momencie, aby zawrzeć ugodę między stronami. Po konsultacji z Witoldem Merklem jego pełnomocnik Przemysław Urbański oświadczył, że zgadza się na polubowne załatwienie sprawy pod warunkiem, że Kurski przeprosi za to, że w wyniku jego wypowiedzi Witold Merkel poczuł się dotknięty;Kurski miałby też zapłacić 1000 zł zadośćuczynienia.
"Żeby przepraszać, trzeba mieć za co. Jeśli ktoś powiedział, że +Kowalski jest łobuzem+, nie oznacza, że teraz trzeba biegać po ulicach i przepraszać za to wszystkich Kowalskich. Powtarzam: Witold Merkel nawet przez moment nie był adresatem wypowiedzi pozwanego. To powinno wystarczyć" - powiedział adwokat Kurskiego.
Po tych słowach pełnomocnik Witolda Merkla cofnął propozycję ugody i wniósł o przeprowadzenie postępowania dowodowego przed sądem. Następna rozprawa została wyznaczona na 2 czerwca. Mają być podczas niej przesłuchani zarówno Jacek Kurski, jak i Witold Merkel.
Parlamentarzysta PiS nie stawił się w piątek w sądzie. Jego pełnomocnik wyjaśnił, że przyczyna jego nieobecności jest "powszechnie znana" - tj. pełnienie obowiązków poselskich. Sędzia Roberto Leszkowski zapowiedział, że następnym razem nie uzna tak "ogólnikowego" usprawiedliwienia.
W jednej ze wspomnianych audycji Kurski mówił o Donaldzie Tusku i Kongresie Liberalno-Demokratycznym: "Przypomnę, że jest to polityk, który był szefem Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który miał ksywkę +uczciwi inaczej+; gdzie było takie sformułowanie, że pierwszy milion trzeba ukraść. Partia, która miała na pęczki - nie pęczaki - polityków, którzy znaleźli się z powodów kryminalnych w więzieniu. Mieli zarzuty bardzo poważne raz udowodnione, raz nie; raz zakończone procesowo, raz nie. Rzeźniczak, Machalski, Pamuła, Ulatowski, Merkel, Szlanta, Kierkowski, Kubiak".
W innym programie Kurski powiedział m.in.: "Wielu z nich siedziało, wielu z nich miało bardzo długie przewody sądowe. I są odpowiedzialni za gigantyczne afery prywatyzacyjne: Wedel, Huta Lucchini, KGHM Polska Miedź, Stocznia Gdyńska, Stocznia Gdańska".
Bracia Jacek i Witold Merklowie, obecnie biznesmeni, znają Tuska od wielu lat. Jacek Merkel współpracował z nim m.in. w Kongresie Liberalno-Demokratycznym. W latach 1990-91 był ministrem stanu ds. bezpieczeństwa narodowego w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Później należał do grona założycieli Platformy Obywatelskiej.
Witold Merkel także był członkiem KLD. W latach 1985-92 pracował wraz z Tuskiem w spółdzielni pracy usług wysokościowych w Gdańsku. Na początku lat 90. Witold Merkel z upoważnienia ówczesnego wojewody gdańskiego zajmował się prywatyzacjami wielu zakładów pracy w regionie. (PAP)
rop/ itm/