Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Glapiński po debacie: zbliżamy się do trudnego okresu - 2013 roku

0
Podziel się:

Jedno jest pewne, zbliżamy się do bardzo trudnego okresu, jakim jest rok
2013. Ta debata to dobry zaczyn na dyskusję różnych opcji politycznych o polityce gospodarczej -
powiedział dziennikarzom członek Rady Polityki Pieniężnej Adam Glapiński.

Jedno jest pewne, zbliżamy się do bardzo trudnego okresu, jakim jest rok 2013. Ta debata to dobry zaczyn na dyskusję różnych opcji politycznych o polityce gospodarczej - powiedział dziennikarzom członek Rady Polityki Pieniężnej Adam Glapiński.

Glapiński uczestniczył w poniedziałkowej debacie ekonomicznej Prawa i Sprawiedliwości.

Jak mówił członek RPP, podczas debaty nikt nie kwestionował tego, że trzeba "ujednolicić, uprościć, uwiarygodnić ustawy podatkowe".

"Nikt nie proponuje tego, aby przychody podatkowe były mniejsze (), bo sytuacja jest bardzo zła. Szuka się sposobów na powiększenie przychodów (), nowych obszarów opodatkowania" - wskazał.

Glapiński mówił też o krytyce systemu emerytalnego oraz że podczas debat poruszone mają zostać kwestie rynku prac. "PiS zaproponował ustawę, która w jakiś sposób uelastycznia rynek pracy, a jednocześnie zabezpiecza prawa pracowników. To jest nowy pomysł () i w tym kierunku trzeba iść" - powiedział.

Członek RPP mówił też, że w trakcie debaty pojawiły się pomysły różnego rodzaju podatków. "Z punktu widzenia ekonomisty, podatków w ogóle nie powinno być. Podatki nie mają charakteru ekonomicznego w tym sensie, że one mogą dobrze na coś wpłynąć. Najlepiej byłoby, gdyby podatków nie było. Podatki wynikają z funkcjonowania państwa, z tego, że potrzebne są środki na różne wydatki" - mówił.

Pytany, czy RPP będzie wspierać działania prowzrostowe powiedział, że zajmuje się ona czymś zupełnie innym - dba o polską złotówkę, niską inflację, o stabilizację cen.

"To jest nasz zakres odpowiedzialności konstytucyjnej. Dodatkowym celem, o ile nie przeszkadza on głównemu celowi, jest dbałość o rozwój gospodarczy (...); w tej chwili mamy do czynienia z wysoką inflacją" - powiedział Glapiński dziennikarzom.

Dodał, że jego zdaniem - ponieważ inflacja jest wysoka - obecnie nie jest jeszcze czas na obniżenie stóp procentowych.

Według niego informacje, które napływają z ostatnich tygodni, mówią o "zatrważającej tendencji do wzrostu cen surowców na rynkach światowych, co wynika z generalnego, szerokiego problemu - poza spekulacją - że Stany Zjednoczone i Bank Europejski na potęgę pompują nowy pieniądz w gospodarkę".

"Jesteśmy chyba w przededniu długiego okresu inflacji, który znamy z przeszłości, jeszcze z lat 70. To nie jest czas na obniżki w tej chwili" - podkreślił.

Według Glapińskiego, jeśli w Europie inflacja wyniosłaby ponad 2 proc., to w Polsce byłoby 4-5 proc.

Wskazał, że jego zdaniem należałoby stabilizować do końca roku stopy procentowe, jeżeli nie nastąpiłyby żadne zasadnicze nowe zmiany.

"Na początku przyszłego roku poważnie bym się zastanowił nad nowymi danymi, nowymi projekcjami" - wyjaśnił.

"Wchodzimy w bardzo trudny okres w gospodarce i dla budżetów domowych będzie on także bardzo trudny. (...)Oby się nie wydarzyło jakieś nagłe zerwanie równowagi czy tąpnięcie finansowe, które by popsuło jeszcze nastroje" - mówił.

Wskazał, że czas ten wymaga od RPP uwagi, tworzenia awaryjnych scenariuszy i spokoju. "RPP i NBP jest tą instytucją, która ma tchnąć nastrój spokoju i konserwatyzmu. To nie są ciała, które dokonują jakichś nagłych decyzji, nagłych wolt. Przygotowane są na każdą okoliczność, zapewniają obywatelom bezpieczeństwo, spokój i trwałość złotego. To jest bardzo ważne" - dodał.

Według Glapińskiego złoty jest nieprzewidywalny, co jest kłopotem dla spekulujących na złotym, ale zaletą dla gospodarki.

"To jest waluta wolna i dzięki temu ona przyjmuje wszystkie te szoki, które z rynków zewnętrznych przychodzą. Gdyby złotówka nie (...) reagowała elastycznie, to byśmy reagowali naszymi dochodami i tempem wzrostu" - powiedział.

Zaznaczył, że kurs złotego podlega też wahaniom ze względu na spekulacje, których wartość codziennie wynosi kilkadziesiąt miliardów złotych. "Nie daj Bóg, żebyśmy w tym momencie przyjęli np. euro. To by była tragedia w tej chwili, odczuwalna przez każde gospodarstwo domowe" - ocenił. (PAP)

mmu/ rbk/ mki/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)