Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Grunt to bunt" - Festiwal w Jarocinie w relacjach muzyków, organizatorów i fanów

0
Podziel się:

Relacje 58 osób - muzyków, organizatorów i fanów uczestniczących w
Festiwalu Muzyki Rockowej w Jarocinie, zawiera trzeci tom książki Grzegorza K. Witkowskiego "Grunt
to bunt". Atmosferę Jarocina wspominają m.in. Kazik Staszewski, Muniek Staszczyk i Krzysztof Skiba.

Relacje 58 osób - muzyków, organizatorów i fanów uczestniczących w Festiwalu Muzyki Rockowej w Jarocinie, zawiera trzeci tom książki Grzegorza K. Witkowskiego "Grunt to bunt". Atmosferę Jarocina wspominają m.in. Kazik Staszewski, Muniek Staszczyk i Krzysztof Skiba.

"Grunt to bunt. Rozmowy o Jarocinie" to seria trzech publikacji, w których zawarto łącznie relacje 189 osób - uczestników Festiwalu w Jarocinie, a także prawie 500 fotografii. Są wśród m.in. zdjęcia autorstwa Wojciecha Smarzowskiego, obecnie znanego reżysera filmowego.

Jednym z rozmówców Witkowskiego jest Walter Chełstowski, pomysłodawca i dyrektor festiwalu, który po raz pierwszy zorganizowano w 1980 r.

Jak tłumaczy Chełstowski, media w różny sposób informowały o imprezie, która szybko urosła do rangi najpopularniejszego festiwalu muzyki rockowej w Polsce; większość gazet była jednak przychylnie nastawiona do tej muzycznej inicjatywy. "Natomiast większy problem był, kiedy zaczęły się pojawiać w prasie zdjęcia z +Jarocina+, bo dla mieszkańców tego kraju te zdjęcia były wtedy jak z innego świata - ludzie w błocie, irokezy, punki, hipisi i Bóg wie co" - tłumaczy dyrektor festiwalu.

Jak opowiada, koncertom towarzyszyła specyficzna atmosfera, ludzie żywiołowo reagowali na muzykę ulubionych zespołów, czasami dochodziło do burd - konieczne było wówczas odgrodzenie części słuchaczy barierkami. "Publiczność punkowa przy kapelach punkowych się bawi, ale kiedy grają inne kapele, to ta publiczność nie ma co ze sobą zrobić i jest taki moment, w którym próbują inni przeszkadzać. W związku z tym podjąłem, patrząc z perspektywy czasu bardzo naiwną, próbę pod tytułem +Lewa wasza, prawa nasza+" - wspomina Chełstowski.

Jednym z przejawów zakłócenia porządku podczas koncertów było rzucanie na scenę różnych rzeczy - m.in. kamieni, torebek z wodą lub mlekiem. "Wychodzisz na scenę, jesteś muzykiem, masz przed sobą 10 tysięcy ludzi, którzy cię lubią i 200, którzy cię nie lubią. Leci w ciebie kamień i masz wrażenie, że cię wszyscy nienawidzą" - opowiada Chełstowski.

Specyficzną atmosferę Jarocina zapamiętał też Jerzy Owsiak, który po raz pierwszy uczestniczył w festiwalu w 1984 r. Spore wrażenie zrobił na nim widok fanów żywiołowo zachowujących się podczas grupowego tańca charakterystycznego dla punków i metalowców - pogo. "Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy pogo, to myślałem, że się pozabijają. Teraz pogo stało się symbolem ludzi, którzy są solidarni. Nikomu krzywda się nie dzieje, wręcz przeciwnie. Wtedy jednak ci ludzie emanowali mocną agresją, tak jakby dali sobie w szyję" - tłumaczy Owsiak.

W 1983 r. w Jarocinie zadebiutował zespół T. Love Alternative z Muńkiem Staszczykiem. "Był to dla mnie występ megaważny, miałem ogromną tremę. Pierwszy i ostatni raz się zdarzyło, że trzęsły mi się nogi, nie mogłem tego opanować. Potem może jeszcze na Przystanku Woodstock miałem podobne odczucia - poza trzęsącymi się nogami, bo byłem już wtedy rutyniarzem (śmiech)" - opowiada w książce Staszczyk.

Dobrze pamięta m.in. problemy ze zdobyciem napojów alkoholowych w czasie festiwalu, gdzie obowiązywała prohibicja. "Jeździliśmy po browar do sąsiedniego województwa, jak wiele zespołów" - przypomina rockman.

Występ na Jarocinie '86 wspomina Kazik Staszewski, lider zespołu Kult. "Pierwsze co rzucało się w oczy, to niezwykle represyjna postawa milicji na ulicach, zaczepianie. Poza tym poinformowano nas, że pewnych piosenek nie możemy zagrać" - mówi Staszewski nawiązując do narzuconej przez władze komunistycznej cenzury tekstów festiwalowych piosenek.

O inwigilacji Festiwalu przez SB opowiada w publikacji także Krzysztof Skiba. Jak podkreśla, Jarocin był jedynym festiwalem muzycznym, który odbył się w czasie stanu wojennego - w 1982 r. "Wyobraź sobie tłumy ludzi zalegające gdzieś na trawie, fani rocka w glanach, z kolczykami, z irokezami, a pomiędzy tymi wolnymi ludźmi, tymi świrami, którzy przyjechali z całej Polski, patrole krótko ostrzyżonych zomoli, o tępych twarzach, z nabitą bronią na plecach (...). Odbierałem to jako demonstrację siły. I ta demonstracja siły się odbywała" - opowiada autorowi książki Skiba.

Dla Wojciecha Waglewskiego z zespołu Voo Voo festiwal w Jarocinie był najważniejszą imprezą dla tworzącej się wówczas sceny rock'n'rollowej. "Te +Jarociny+, które pamiętam, to była erupcja gniewu i złości, takich prawdziwych, niekontrolowanych emocji. To było miejsce, w których spotykali się ludzie gniewni, nieakceptujący rzeczywistości, przecież przyjeżdżali nie tylko muzykanci, ale zjeżdżali się różnej maści artyści z całej Polski, bo tam się oddychało powiewem, nawet nie tyle wolności, co świeżości od takiej zgnilizny tego oficjalnego świata" - tłumaczy Waglewski podkreślając, że Jarocin w sporym stopniu ukształtował go muzycznie.

W publikacji zamieszczono także m.in. rozmowy z wokalistami Renatą Przemyk, Pawłem Kukizem i Tomaszem Budzyńskim oraz dziennikarzami i prezenterami Agatą Młynarską, Wojciechem Jagielskim oraz Krzysztofem Ibiszem.

Książkę "Grunt to bunt. Rozmowy o Jarocinie" opublikowało wydawnictwo In Rock. (PAP)

wmk/ ls/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)