*Hiszpański polityk Gaspar Llamazares powiedział we wtorek, że nie wierzy, aby FBI "przypadkowo" wykorzystała jego zdjęcie do stworzenia portretów dwóch terrorystów z Al-Kaidy, w tym jej przywódcy Osamy bin Ladena. *
W najnowszej komputerowej symulacji wyglądu Osamy bin Ladena, najbardziej poszukiwany terrorysta świata ma włosy, czoło, oczy, brwi i brodę Llamazaresa, byłego sekretarza generalnego komunistycznej Zjednoczonej Lewicy (IU), a obecnie rzecznika tej partii w parlamencie Hiszpanii.
Rysy twarzy hiszpańskiego polityka posłużyły także do stworzenia portretu wysłannika Al-Kaidy w Iranie, Libijczyka Atiyaha Abd al-Rahmana.
Według rzecznika FBI Kena Hoffmana, technik tworzący uaktualnione portrety terrorystów znalazł "przypadkiem" w Internecie zdjęcie z kampanii wyborczej hiszpańskiego polityka i wykorzystał je w swojej pracy, gdyż "nie był zadowolony z zasobów dostępnych w bazie".
"Aby znaleźć moje zdjęcie w Google, najpierw trzeba wpisać moje imię i nazwisko" - wyraził wątpliwości Llamazares.
Polityk wyraził zaniepokojenie o bezpieczeństwo obywateli. "Jeżeli tak to wygląda, to jaka jest gwarancja bezpieczeństwa w obliczu terroryzmu, w jakich jesteśmy rękach?" - zapytał.
Według Llamazaresa, znanego ze swoich antyamerykańskich poglądów, incydent jest jednak nie tylko przejawem niekompetencji FBI, ale też "sekciarskiego i ideologicznego wykorzystywania służb specjalnych w ogniu walki prewencyjnej". Tymczasem "uprzedzenia i sekciarstwo ideologiczne nie są wskazane w śledztwach policyjnych" - dodał.
Llamazares zażądał przeprowadzenia dochodzenia, "czy działacze lewicy - Amerykanie, Europejczycy czy inni - znajdują się w archiwach FBI".
Zdaniem polityka, "pomyłka" FBI to w rzeczywistości "zamach na wolności obywatelskie". W związku z tym, "nie wystarczą zdawkowe przeprosiny ze strony ambasady USA", ale potrzebne są" adekwatne do oskarżeń wyjaśnienia ze strony rządu amerykańskiego i FBI". "Nie wystarczy, aby jakiś technik został zwolniony lub przeniesiony" - powiedział.
Llamazares ostrzegł, że taka sytuacja może się przytrafić innym obywatelom. "To nie są żarty ani powód do śmiechu - zauważył. Co by się stało, gdyby w takiej sytuacji, na lotnisku, znalazł się jakiś zwykły obywatel? Ci ludzie najpierw strzelają, a potem pytają" - dodał.
"Jeżeli na lotnisku mój wygląd zostałby skojarzony z bin Ladenem, w najlepszym wypadku skończyłbym w celi - powiedział. Ale wiedząc, co się stało w Guantanamo, na więzieniu mogłoby się nie skończyć" - zauważył.
Llamazares zaprzeczył, jakoby był podobny do bin Ladena. "Z antropologicznego punktu widzenia, nie ma wyjaśnienia tej sytuacji - powiedział. W niczym nie jestem podobny do bin Ladena" - podkreślił.
Grażyna Opińska (PAP)
opi/ gsi/