W Hondurasie rozpoczęły się w niedzielę o godzinie 7 rano czasu miejscowego (14 czasu polskiego) wybory powszechne, które część wspólnoty międzynarodowej uważa za nielegalne, ponieważ są przeprowadzane przez rząd powstały w wyniku wojskowego zamachu stanu.
Do bojkotu wyborów wezwali zwolennicy obalonego 28 czerwca prezydenta Manuela Zelayi. Podobnie jak Brazylia, Argentyna, Chile, Wenezuela i niektóre inne kraje Ameryki Łacińskiej wysunęli oni jako warunek uznania rezultatów wyborów uprzednie przywrócenie Zelayi do władzy. Zgodnie z konstytucją Hondurasu, jego kadencja kończy się w styczniu.
W wyborach kandydują: 62-letni Porfirio Lobo, konserwatysta z Partii Narodowej, i 46-letni Elvin Santos, działacz Partii Liberalnej, który był wiceprezydentem kraju i ustąpił z tego stanowiska tuż przed zamachem stanu.
Lobo jest uważany za faworyta wyborów.
W niedzielnym głosowaniu wybrani zostaną prezydent, trzej wiceprezydenci, 128 deputowanych i członkowie władz lokalnych.
Organizacja Państw Amerykańskich, która po zamachu stanu w Hondurasie zawiesiła ten kraj w prawach członka, nie przysłała swych obserwatorów na wybory. Ich przebieg będzie śledzić 250 zagranicznych przedsiębiorców i polityków zaproszonych przez rząd prezydenta de facto Roberto Michelettiego.
Najwyższy Trybunał Wyborczy zabronił rozpowszechniania nieoficjalnych informacji o przebiegu głosowania. Pierwsze jego rezultaty zostaną ogłoszone o godzinie 18 czasu lokalnego (w poniedziałek o godz. 1 czasu polskiego). (PAP)
ik/ mc/
5218501 5218564
