Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Honduras: wybory prezydenckie w 5 miesięcy po zamachu

0
Podziel się:

Pięć miesięcy po zamachu wojskowym, w którym został
obalony prezydent Manuel Zelaya, "liberał, który skręcił w lewo", siedmiomilionowy Honduras
izolowany dziś w Ameryce Łacińskiej i na świecie, wybierze w niedzielę nowego szefa państwa.

Pięć miesięcy po zamachu wojskowym, w którym został obalony prezydent Manuel Zelaya, "liberał, który skręcił w lewo", siedmiomilionowy Honduras izolowany dziś w Ameryce Łacińskiej i na świecie, wybierze w niedzielę nowego szefa państwa.

Głosujący w jednym z najbiedniejszych krajów w tej części świata będą mogli wybrać między dwoma kandydatami prawicy.

Faworytem wyborów jest 62-letni Porfirio Lobo z Partii Narodowej, która pozostawała w opozycji do obalonego prezydenta.

Na drugim miejscu w sondażach uplasował się Elvin Santos, który był wiceprezydentem z ramienia rządzącej Partii Liberalnej Zelayi. Podał się on do dymisji na krótko przed przewrotem. Santos prowadził kampanię wyborczą pod hasłami "pojednania narodowego".

Lobo jest jednym z największych plantatorów kukurydzy i fasoli w Hondurasie. Jego atutem wyborczym było hasło walki z "maras", młodzieżowymi gangami przestępczymi. Rocznie w kraju, w którym 68,9 proc. ludności (dane ONZ)
żyje poniżej granicy ubóstwa, na każde 100 tys. mieszkańców przypada 58 zabójstw. Jest to jeden z najwyższych wskaźników na świecie.

Lobo, zwany popularnie "Pepe", ma według sondaży 7-10 punktów procentowych przewagi nad Santosem.

Ukończył on Uniwersytet im. Lumumby w Moskwie i w młodości uchodził za lewicowca. Potem studiował na Uniwersytecie w Miami i dziś jest określany jako jeden z "najbardziej przekonanych" konserwatystów.

Poza Lobo i Santosem w wyborach startuje jeszcze trzech kandydatów, ale nie mają oni większych szans.

Zelaya, podobnie jak Lobo wielki posiadacz ziemski, podniósł o 60 proc. głodowe płace minimalne w kraju. Stracił częściowo poparcie Partii Liberalnej, gdy zapowiedział reformę rolną i nawiązał bliższe stosunki z prezydentem Wenezueli, Hugo Chavezem.

Ani Zelaya, ani honduraski prezydent de facto, który objął urząd po wojskowym zamachu stanu, Roberto Micheletti, nie mogą kandydować w wyborach prezydenckich. Honduraska konstytucja nie zezwala na sprawowanie urzędu prezydenta przez dwie kolejne kadencje.

Roberto Micheletti, którego nie uznał żaden kraj świata, ogłosił, że na czas wyborów - do 2 grudnia zawiesza swe funkcje publiczne i opuszcza pałac prezydencki. Zapowiedział od razu, że powróci tam po głosowaniu w Kongresie Narodowym, który wypowie się, czy obalony prezydent Zelaya ma zostać przywrócony do władzy na czas, jaki pozostanie do objęcia urzędu przez nowego szefa państwa, co nastąpi 27 stycznia 2010 roku.

Manuel Zelaya, który 21 września potajemnie powrócił do kraju, przebywa nadal w ambasadzie Brazylii w Tegucigalpie otoczonej kordonem wojska i policji.

W poniedziałek, w ostatnim dniu kampanii wyborczej, Narodowy Front Oporu przeciwko Zamachowi Stanu wezwał wyborców, aby nie brali udziału w głosowaniu, ponieważ oznaczałoby to zalegalizowanie zamachu stanu z 28 czerwca.

Front Oporu uzasadnia bojkot niedzielnych wyborów tym, że rząd Michelettiego nie spełnił jednego z podstawowych warunków kompromisowego porozumienia wynegocjowanego przez prezydenta Kostaryki i przedstawicieli Organizacji Państw Amerykańskich (OPA). Warunkiem tym było przeprowadzenie głosowania parlamentarnego nad restytucją Zalayi na stanowisko prezydenta jeszcze przed wyborami prezydenckimi, a nie po wyborach.

Zelaya zadeklarował po utracie władzy, że odstąpił od swych planów zmiany konstytucji w drodze referendum. Były one bezpośrednią przyczyną przewrotu.

Na parę dni przed wyborami OPA opuścił honduraski ambasador Carlos Sosa, ponieważ organizacja zawiesiła Honduras w prawach członka. USA i Unia Europejska zawiesiły po zamachu stanu w Hondurasie swą pomoc finansową w wysokości 1,22 mld dolarów rocznie.

Mimo nieuznawania przez wspólnotę międzynarodową rządu Michelettiego przebieg niedzielnych wyborów ma śledzić 300 zagranicznych obserwatorów. Według doniesień agencyjnych, do uznania legalności tych wyborów skłaniają się Stany Zjednoczone, historyczny partner Hondurasu.

W historii Hondurasu było wiele zamachów wojskowych. W latach 1911-1933 kraj okupowały wojska amerykańskie. Przez 20 lat, do demokratycznych wyborów prezydenckich z 1982 roku, Honduras był rządzony przez junty wojskowe. (PAP)

ik/ ro/

5200397 5030388 5190889 5198685

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)