Rząd iracki wezwał w niedzielę Turcję do "jak najszybszego" wycofania wojsk, które w sile 10.000 żołnierzy wtargnęły w czwartek na terytorium północnego Iraku i podjęły wzdłuż granicy ataki na obozy wojskowe partyzantki Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
"Rząd iracki uważa, że jednostronnie podjęte tureckie działania militarne stanowią zagrożenie dla stabilizacji w regionie i pogwałcenie suwerenności Iraku" - głosi nota Bagdadu.
Rząd turecki, pragnąc zyskać na czasie, gdy jego piechota wspierana przez broń pancerną atakuje nadal obozy wojskowe kurdyjskich rebeliantów, ogłosił w odpowiedzi na notę, że wyśle do Bagdadu swego przedstawiciela.
Jak oznajmił w niedzielę rzecznik rządu irackiego, "specjalny wysłannik tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana w środę ma przybyć do Bagdadu, aby omówić bieżące aspekty dotyczące bezpieczeństwa".
Dowódcy zbrojnych oddziałów popieranych przez Partię Pracujących Kurdystanu (PKK) oskarżali w niedziele prezydenta Iraku, Dżalala Talabaniego, że po cichu udzielił Turkom zgody na zaatakowanie kurdyjskich obozów wojskowych w północnym Iraku.
Talibani sam jest Kurdem, ale bardzo nieprzyjaźnie nastawionym do lewicowej PKK.(PAP)
ik/ ro/