Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Doradca rządowy: przemoc w Bagdadzie zaczęła słabnąć

0
Podziel się:

Natężenie przemocy w Bagdadzie
wyraźnie spadło od lipca dzięki rozmieszczeniu tam dodatkowych
oddziałów wojska i nowym staraniom rządu o pogodzenie zwaśnionych
szyitów i sunnitów - powiedział we wtorek w Tokio doradca władz
irackich do spraw bezpieczeństwa narodowego.

Natężenie przemocy w Bagdadzie wyraźnie spadło od lipca dzięki rozmieszczeniu tam dodatkowych oddziałów wojska i nowym staraniom rządu o pogodzenie zwaśnionych szyitów i sunnitów - powiedział we wtorek w Tokio doradca władz irackich do spraw bezpieczeństwa narodowego.

Muwafak ar-Rubaji, który przebywa z wizytą w Japonii, zapewniał reporterów, że przelew krwi na tle wyznaniowym i rebelia antyrządowa, które ogarnęły Irak, nie stanowią wojny domowej. Określenia tego starannie unika administracja USA, coraz ostrzej krytykowana za chaos w Iraku.

W opinii części analityków mówienie o wojnie domowej w Iraku lub jej groźbie może zmusić administrację prezydenta George'a W. Busha do wycofania stacjonujących tam 135 tysięcy żołnierzy amerykańskich, zwłaszcza gdyby wskaźniki popularności Busha spadły wyraźnie przed listopadowymi wyborami do Kongresu USA.

"To absolutnie nie jest wojna domowa - oświadczył Rubaji. - Al- Kaida przez trzy lata próbowała ją wywołać i to się jej nie udało. Doprowadziła jednak do pęknięcia między szyitami i sunnitami".

Arabscy sunnici (20 proc. Irakijczyków) byli uprzywilejowani za Saddama Husajna i teraz źle znoszą dominację w nowych władzach większości szyickiej (60 proc. ludności), za Saddama dyskryminowanej. Rebelia szerzy się prawie wyłącznie na terenach sunnickich.

Po 22 lutego, kiedy ekstremiści sunniccy wysadzili w powietrze złotą kopułę szyickiego sanktuarium w Samarze, kraj ogarnęła fala przemocy na tle wyznaniowym: fanatycy szyiccy zaczęli zabijać sunnitów, a sunniccy - szyitów.

Rubaji nie chciał podać daty wycofania wojsk amerykańskich z Iraku, tłumacząc, że będzie to zależało od stanu bezpieczeństwa, ale powiedział, iż można oczekiwać, że większość opuści kraj przed rokiem 2008. Doradca iracki zakwestionował opinie, że przemoc w Bagdadzie wymknęła się spod kontroli. Według niego, apogeum zamachów bombowych i skrytobójczych mordów nastąpiło w lipcu.

"Przemoc przybierała na sile do połowy lipca - powiedział Rubaji. - Od połowy lipca liczba ataków spadła o 45 procent, a liczba zabójstw o 35 procent. Sytuacja wyraźnie się poprawia".

Waszyngton skierował do Bagdadu w ostatnich tygodniach tysiące dodatkowych żołnierzy, aby zahamować spiralę przemocy, która udaremniła wcześniejsze plany wycofania z Iraku części kontyngentu amerykańskiego przed wyborami do Kongresu.

Przemoc, której znaczna część obciąża według Amerykanów szyickie "drużyny śmierci", stanowi największe zagrożenia dla utworzonego w maju rządu premiera Nuriego al-Malikiego, konserwatywnego polityka szyickiego. Rząd ogłosił plan pojednania narodowego, ale zdaniem krytyków nie zdołał on dotychczas osłabić napięć między szyitami i sunnitami.

Jednak Rubaji powiedział, że strategia rządu obejmująca kontakty z ugrupowaniami rebelianckimi zaczęła przynosić wyniki.

"Przez trzy lata próbowaliśmy kija. Potrzebujemy wielkiej marchewki i mniejszego kija" - wyjaśnił. Dodał, że nawet "twardogłowi" rebelianci kontaktują się z rządem i pytają o warunki pokoju.

Armia iracka liczy obecnie 138 tysięcy ludzi i przed końcem roku będzie miała 150-160 tysięcy żołnierzy.

Irackie siły bezpieczeństwa (armia i policja) przeprowadzają dziś samodzielnie 60 procent operacji, ale nadal potrzebują wsparcia i informacji wywiadowczych od sił koalicyjnych.

Rubaji ocenia, że "najpóźniej za dwa lata" policja i armia iracka będą w stanie kontrolować bezpieczeństwo kraju, ale nawet wtedy będą jeszcze potrzebowały pomocy zagranicznej przy patrolowaniu granic państwa. (PAP)

xp/ ap/

2263 2453

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)