Co najmniej 27 osób zginęło, a drugie tyle zostało rannych w Iraku w zamachach i starciach, o których w środę zakomunikowała policja iracka i dowództwo wojsk USA.
W Bagdadzie dwie przydrożne bomby pułapki zabiły co najmniej dwóch przypadkowych przechodniów i raniły 15 osób. W głównie sunnickiej dzielnicy Dora, z której od kilku tygodni uciekają szyici przestraszeni pogróżkami ekstremistów sunnickich, napastnicy zastrzelili pięć osób, w tym urzędnika Ministerstwa Handlu i trzech pracowników elektrowni.
W zachodnim Bagdadzie nieznani sprawcy zabili pielęgniarza, który chodził od domu do domu i szczepił mieszkańców.
Na drodze 50 km od Kirkuku na północy kraju zastrzelono pięciu cudzoziemców, w tym Egipcjanina. Narodowości pozostałych ofiar ataku policja nie ujawniła.
Na północ od Bagdadu amerykański żołnierz zginął w wybuchu przydrożnej bomby pułapki.
W Ramadi, 110 km na zachód od Bagdadu, żołnierze iraccy zabili trzech rebeliantów, którzy podkładali taką bombę.
W pobliżu Bakuby napastnicy zastrzelili troje jadących samochodem wykładowców Uniwersytetu Dijala w tym mieście.
W Faludży, 55 km na zachód od Bagdadu, sabotażyści zniszczyli wieżę przekaźnikową telefonii komórkowej należącą do firmy Iraqna. W Jusufii, 20 km na południe od stolicy, rebelianci wysadzili w powietrze budynek komendy policji. (PAP)
xp/ mc/ 2744 5271 5366