Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Premier chce rozwiązać milicje, ale Armia Mahdiego rośnie w siłę

0
Podziel się:

Gdy samochód wjeżdża do szyickiej części
Bagdadu zwanej Madinat as-Sadr (Miasto Sadra), z krawężnika
schodzi grupka mężczyzn i daje znak, by się zatrzymać. "Kim
jesteście i dokąd jedziecie?" - pyta groźnie jeden z nich.

Gdy samochód wjeżdża do szyickiej części Bagdadu zwanej Madinat as-Sadr (Miasto Sadra), z krawężnika schodzi grupka mężczyzn i daje znak, by się zatrzymać. "Kim jesteście i dokąd jedziecie?" - pyta groźnie jeden z nich.

Wszystko jest w porządku, bo pasażerowie pokazują zaświadczenia nie od rządu, lecz z biura radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra. "Przepraszamy - mówi mężczyzna. - Jedźcie z Bogiem".

Milicja Muktady, zwana Armią Mahdiego, czujnie obserwuje obcych w zatłoczonym Madinat as-Sadr, gdzie mieszka 2,5 miliona ludzi, a także na innych terenach szyickich w całym kraju.

Za dnia milicjanci w Mieście Sadra trzymają broń w ukryciu. Nocą uruchamiają posterunki kontrolne, na których przeszukują samochody i sprawdzają dokumenty, aby zatrzymać potencjalnych bombiarzy samobójców i innych bojowców z sunnickich grup rebelianckich.

Armia Mahdiego budzi postrach wśród arabskich sunnitów, którzy oskarżają jej milicjantów o porywanie i zabijanie sunnickich cywilów; im też przypisują pogrom sunnitów 9 lipca w bagdadzkiej dzielnicy Dżihad, gdzie zginęło co najmniej 50 osób.

Oficjele z koalicji wielonarodowej uważają, że Armia Mahdiego i inne milicje przeniknęły do policji i armii irackiej i organizują szwadrony śmierci, zabijające sunnitów. Rząd obiecał rozwiązać wszystkie milicje i zbrojne grupy. W opinii Amerykanów jest to konieczny warunek zaleczenia sekciarskich ran Iraku.

Jednak w Mieście Sadra wielu szyitów jest innego zdania. Mówią oni, że Armia Mahdiego zapewnia im bezpieczeństwo, którego nie gwarantują wojska irackie i amerykańskie.

"Tutaj wszyscy się znamy i jeśli pojawi się ktoś obcy, natychmiast go rozpoznajemy - powiedział 27-letni Hasan Hinar, który sprzedaje melony na chodniku. - Armia Mahdiego gwarantuje bezpieczeństwo. Zjawia się, gdy tylko wyniknie coś podejrzanego".

Dopóki kierowana przez USA koalicja wielonarodowa i rząd iracki nie zdołają zapewnić bezpieczeństwa publicznego, organizacje paramilitarne będą cieszyć się poparciem swoich społeczności.

"Mamy nadzieję, że nastanie dzień, kiedy siły irackie będą dość potężne, by przejąć kontrolę nad bezpieczeństwem. Wtedy z radością przyjmiemy włączenie Armii Mahdiego do wojska i policji" - mówi wysoki rangą doradca Muktady, szejk Abdul-Zahra as-Suwejdaj.

Nawet Armia Mahdiego nie potrafi zapobiec wszystkim atakom w Mieście Sadra i w innych społecznościach szyickich. Pierwszego lipca w zamachu bombowym w Mieście Sadra zginęło 66 osób. Był to najkrwawszy atak od 20 maja, kiedy władzę objął nowy rząd.

Mimo to Armia Mahdiego cieszy się opinią niezłomnej obrończyni szyitów i w znacznej mierze dzięki temu odrodziła się po ciosach, jakich doznała w 2004 roku, kiedy wojska amerykańskie zabiły setki, jeśli nie kilka tysięcy jej ubranych na czarno bojowców w trakcie dwóch powstań przeciwko koalicji wszczętych przez Muktadę.

Obecność mahdystów w Mieście Sadra dodaje odwagi mieszkańcom. Wieczorem, gdy słabnie skwar irackiego lata, tysiące ludzi swobodnie poruszają się po ulicach pieszo i samochodami, nawet po 20.30, kiedy zaczyna się godzina policyjna.

Muktada, młody żarliwy przeciwnik amerykańskiej obecności wojskowej, wykorzystał Armię Mahdiego, by stać się kluczową postacią szyickiej większości, choć ma przeciwko sobie nie tylko Amerykanów, lecz także wielu przywódców szyickich.

Chociaż nie wiadomo dokładnie, ilu ludzi liczy obecnie Armia Mahdiego, przyjmuje się powszechnie, że jest ich ponad 10 tysięcy. Są wśród nich dawni żołnierze armii Saddama.

Amer al-Husejni, przedstawiciel Muktady w Mieście Sadra, powiedział, że miejscowi przywódcy są w stanie w ciągu minut zmobilizować tysiące mahdystów, wzywając ich za pośrednictwem megafonów meczetowych. Twierdził, że Armia Mahdiego każdego dnia zyskuje nowych członków.

Po rozejmach zawartych przez Muktadę w sierpniu i jesienią 2004 roku niewiele było słychać o Armii Mahdiego aż do 22 lutego, kiedy wybuch bomby zniszczył złotą kopułę w szyickim sanktuarium w Samarze. Kilka godzin później tysiące rozwścieczonych szyitów, wśród których było wielu bojowców Armii Mahdiego, napadło na około 100 meczetów sunnickich w całym kraju, spychając Irak na krawędź wojny domowej.

Muktada dołączył do innych szyickich przywódców religijnych i apelował o zaniechanie ataków. Jednak zabójstwa na tle wyznaniowym nie ustawały i do dziś szyici i sunnici każdego dnia padają ofiarą fanatyków religijnych.

Wielu sunnitów nazywa potocznie wszystkich bojowców szyickich Armią Mahdiego, co pokazuje, że uchodzą oni powszechnie za najaktywniejszą milicję szyicką.

Premier Nuri al-Maliki, który sam jest szyitą, znalazł się pod rosnącą presją, by poskromić Armię Mahdiego. Na początku lipca wojska irackie i amerykańskie przeprowadziły obławę w Mieście Sadra, schwytały lokalnego komendanta milicji i zabiły co najmniej dziewięciu ludzi.

Milicja stara się poprawić swą reputację i pokazać, że jest zdyscyplinowana i ma jasno określoną strukturę dowodzenia. Ludzie Muktady mówią, że przeprowadza się rejestrację milicjantów. Jako umundurowanie każdy z nich dostaje żółtą koszulę i czarne spodnie.

"Jesteśmy armią, która ma ideologię - powiedział Husejni. - Będziemy bronić naszego wyznania, gdy ktoś spróbuje nas zaatakować". (PAP)

xp/ kan/

0328

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)