Wiceprezydent Iraku Adil Abdel Mahdi obiecał przywódcom USA w imieniu wielkiego ajatollaha Alego Sistaniego wierność "zasadom konstytucji i demokracji". W zamian zaapelował o cierpliwość, tłumacząc, że "Irak potrzebuje czasu", by ustabilizować się po dziesięcioleciach dyktatury.
Mahdi przebywał w Waszyngtonie w końcu sierpnia jako wysłannik przywódców irackich, zaniepokojonych, że w Stanach Zjednoczonych coraz częściej mówi się o potrzebie przejścia w Iraku do jakiegoś "planu B", który miałby polegać na częściowym lub całkowitym wycofaniu stamtąd wojsk USA.
Wiceprezydent, którego misję opisał w poniedziałek na łamach "Washington Post" znany publicysta Jackson Diehl, przyjechał z "wizytą prywatną", ale spotkał się z prezydentem George'em W. Bushem, wiceprezydentem Dickiem Cheneyem, ministrem obrony Donaldem Rumsfeldem oraz przywódcami Republikanów i Demokratów w Kongresie.
Mahdi zakomunikował Bushowi, że najwyższy autorytet duchowy irackich szyitów, 75-letni wielki ajatollah Ali Sistani, pragnie go zapewnić, iż "Irakijczycy trwają przy zasadach konstytucji i demokracji", ale chciałby wiedzieć, czy Stany Zjednoczone będą nadal wspierać rząd iracki mimo wszelkich trudności i przeszkód.
Mahdi uzyskał od Busha zapewnienia, że USA nie pozostawią rządu irackiego bez pomocy, ale Diehl pisze, iż z rozmowy z wiceprezydentem Iraku wyniósł wrażenie, że "niepewność, jaką wyraził w imieniu Sistaniego, jest autentyczna".
W opinii Diehla wynika ona stąd, że Mahdi, Sistani i inni szyiccy przywódcy Iraku nie podzielają poglądu polityków amerykańskich, iż iracka ekipa rządząca musi się śpieszyć i że jeśli nie osiągnie sukcesu w ciągu najbliższych kilku miesięcy, kraj może pogrążyć się w całkowitym chaosie.
Jak pisze publicysta "Washington Post", Mahdi tłumaczył jemu i kilku innym dziennikarzom, z którymi spotkał się po rozmowach w Białym Domu, że rozwiązaniem problemów Iraku jest "czas".
"NIE MOŻEMY IMPORTOWAĆ MINISTRÓW"
"Kraj taki jak Irak potrzebuje czasu - cytuje Diehl słowa Mahdiego. - Wybory, które wyłoniły stały rząd, odbyły się osiem miesięcy temu. Władzę sprawujemy od niewielu tygodni. Ludzie, którzy zasiadają w rządzie, nigdy wcześniej nie rządzili. Ludzie ci doświadczyli ucisku i złego systemu politycznego. Nie możemy do Iraku importować ministrów".
64-letni wiceprezydent, który ukończył w Bagdadzie gimnazjum jezuitów, a potem studiował we Francji, ostrzegł, że "błędów będzie wiele", ale dodał, iż po obaleniu Saddama Amerykanie też popełnili w Iraku "wiele błędów" i Irakijczycy musieli to akceptować.
"My Irakijczycy nie mamy strategii wyjścia ani kalendarza ewakuacji" - zauważył Mahdi, według Diehla "nie bez goryczy".
Publicysta "Washington Post" pisze, że "nie ulega wątpliwości, iż Mahdi i wielu innych polityków irackich chcą nadal budować iracką demokrację". "To, czy swój cel osiągną, zależy w znacznej mierze od tego, czy zręczność polityczna takich przywódców jak Sistani zdoła zahamować wojnę wyznaniową zanim zniszczy ona system polityczny, który stworzyli".
"Jednak - dodaje Diehl - istotne będzie także to, czy Amerykanie zechcą nadal obdarzać zaufaniem to przedsięwzięcie i zapewnić czas, o który prosił Mahdi". (PAP)
xp/ mc/ int.