Irańczycy masowo poszli niedzielę do urn wyborczych głosować na prezydenta. Choć lokale wyborcze oficjalnie zamknięto o godz. 21.30 (19.00 czasu polskiego), irańskie MSW zapowiedziało, że tłoczący się jeszcze w kolejkach ludzie będą mogli oddać głos.
Lokale wyborcze miały być zamknięte pierwotnie o godzinie 18.00, lecz kilkakrotnie przesuwano czas głosowania.
"Frekwencja będzie bardzo dobra, przewiduję co najmniej 70 procent" - powiedział Moshen Esmaili, członek Rady Strażników Konstytucji, która nadzoruje wybory.
Ze sztabów wyborczych kandydatów, obecnego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada i jego głównego rywala, byłego premiera Mira Hosejna Musawiego, nadchodzą sprzeczne informacje, według których każdy z nich otrzymał ok. 60 procent poparcia, co wystarcza do wygrania wyborów w I turze.
Pozostali dwaj kandydaci w piątkowych wyborach prezydenckich to reformator, były przewodniczący parlamentu, Mehdi Karubi i konserwatysta, chcący jednak przyjąć bardziej umiarkowany kurs w polityce zagranicznej niż Ahmadineżad, Mohsen Rezai.
Minister spraw wewnętrznych Iranu Sadik Mahsuli zapowiedział, że wstępne wyniki wyborów prezydenckich zostaną ogłoszone w sobotę po porannych modłach, które odbędą się o godzinie 4.00 czasu lokalnego (1.30 czasu warszawskiego). Oficjalne wyniki pierwszej tury mają być ogłoszone w sobotę przed północą.
Jeśli żaden z kandydatów nie otrzyma 50 procent głosów plus jeden, druga tura wyborów odbędzie się 19 czerwca.
Uprawnionych do głosowania w 70-milionowym Iranie jest ok. 46 mln.
Kampania wyborcza ujawniła w społeczeństwie głębokie podziały po czterech latach prezydentury Ahmadineżada. Przeciwnicy krytykowali go m.in. za używanie ostrej retoryki w sporze o irański program nuklearny i przeciwko Izraelowi, co doprowadziło do izolacji Iranu na scenie międzynarodowej. (PAP)
jo/ kar/
420659 4230686