Islandia zawarła w niedzielę nowe porozumienie z Wielką Brytanią i Holandią w sprawie zwrotu blisko 6 mld dolarów.
To pieniądze, które obywatele tych krajów stracili w związku z kryzysem w islandzkiej bankowości.
Pierwsze porozumienie w sprawei zwrotu pieniędzy wypracowano w sierpniu. Jednak islandzki parlament miał do niego zastrzeżenia. Po długiej debacie wprowadził do umowy zmiany, które później zakwestionowały władze brytyjskie i holenderskie. W rezultacie Reykjavik musiał wznowić negocjacje z Londynem i Hagą.
Cały spór o zwrot pieniędzy rozpoczął się jesienią ubiegłego roku. Wtedy zbankrutował islandzki bank Landsbanki, który za pośrednictwem internetowego ramienia Icesave przyjął depozyty od kilkuset tysięcy Brytyjczyków i Holendrów.
Wartość lokat wielokrotnie przekraczała zasoby islandzkiego funduszu ubezpieczeń depozytów. Rządy w Londynie i Hadze zrekompensowały swoim obywatelom straty z własnych budżetów. Zażądały jednak od Reykjaviku zwrotu tych środków w późniejszym terminie.
Konieczność zwrotu oszczędności Brytyjczykom i Holendrom budzi opór islandzkiego społeczeństwa, które nie chce ponosić odpowiedzialności za bankructwo prywatnych banków. Tym bardziej, że kwota 6 mld dolarów odpowiada niemal połowie Produktu Krajowego Brutto wyspy z 2008 r.
Czym różni się nowe porozumienie od sierpniowej umowy? Ta pierwsza zakładała, że Islandia ureguluje wierzytelności w transzach rozłożonych na lata 2016-2024. Ale islandzcy posłowie wprowadzili do niej zastrzeżenie, że harmonogram płatności może być zmieniany w przypadku kłopotów gospodarczych wyspy.
Władze Wielkiej Brytanii i Holandii uważały, że zapis ten został tak sformułowany, że gdyby dług nie został do 2024 r. w pełni uregulowany, uległby umorzeniu. W nowym porozumieniu dopuszczono możliwość odroczenia terminu spłaty, lecz Islandia zobowiązała się wyraźnie do zwrotu całej kwoty.
Rząd w Reykjaviku zgodził się na żądania Wielkiej Brytanii i Holandii, bo Międzynarodowy Fundusz Walutowy uzależnił od tego wypłatę drugiej transzy pomocy gospodarczej dla Islandii. Powszechna jest też opinia, że w razie braku zgody na zwrot pieniędzy Haga i Londyn utrudniałyby jej rozpoczęte w lipcu rozmowy akcesyjne z Unią Europejską.