Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

ISP: na listach wyborczych PO do Sejmu więcej kobiet

0
Podziel się:

Błońskiej
#

Błońskiej #

01.08. Warszawa (PAP) - Do Sejmu z list PO startować będzie dwa razy więcej kobiet niż w poprzednich wyborach parlamentarnych; zupełnie inaczej wygląda sytuacja w wyborach do Senatu: tu kandydatek PO jest jedynie 12 proc. - wynika z analizy Instytutu Spraw Publicznych.

W 2007 r. kobiety stanowiły 21 proc. kandydatów do Sejmu, w tym roku zajmują 42 proc. miejsc na listach wyborczych do Sejmu - pokazała analiza propozycji kandydatur PO do Sejmu i Senatu, którą przeprowadzili Aleksandra Niżyńska, Małgorzata Druciarek i dr Jarosław Zbieranek z ISP.

Jak zapowiada Instytut, podobnej analizie poddawane będą również listy innych partii; PO była pierwszą, która przedstawiła swoje propozycje kandydatur.

Aż w pięciu okręgach kobiety stanowią połowę kandydatów PO: w Wielkopolsce, na Pomorzu, Mazowszu i Dolnym Śląsku, a najwięcej w woj. podlaskim, gdzie kobiet jest więcej niż 50 proc. "Jednak w tym regionie PO miała stosunkowo niskie poparcie w poprzednich wyborach parlamentarnych. Oznacza to, że tak liczny udział kobiet na listach PO na Podlasiu niekoniecznie musi się przełożyć na ich sukces wyborczy" - zwraca uwagę Niżyńska.

PO w każdym okręgu umieściła przynajmniej jedną kobietę w pierwszej trójce. Liderkami list zostało jednak tylko 14 kandydatek na 41 okręgów. Najwięcej list otwierają kandydatki na Śląsku: są na pierwszych miejscach aż w czterech z pięciu okręgów. "Kodeks wyborczy wprowadził kwoty bez mechanizmu suwakowego, który sprawia, że na listach wyborczych pojawią się kandydaci i kandydatki naprzemiennie. Mimo to, pierwsza partia, która przedstawiła pełne listy wyborcze zagwarantowała kobietom przynajmniej jedno miejsce w pierwszej trójce" - podkreśla Niżyńska.

Kobiety częściej znajdują się na czele list wyborczych w okręgach trudnych dla Platformy. "Aż połowa kandydatek wystawianych z pierwszego miejsca ubiega się o mandat poselski w okręgach, w których PO przegrała w zeszłych wyborach. đMężczyźni tylko w 22 proc. zostali wysłani jako liderzy list na tak trudny front polityczny" - wskazuje Niżyńska.

Zdecydowanie gorzej pod względem liczby kandydatek prezentują się listy PO do Senatu. Pośród 90 kandydatów zgłoszonych przez PO, tylko 11 to kobiety. Stanowią one więc 12 proc. wszystkich kandydatów PO do Senatu. Analitycy ISP zwracają uwagę, że już na poziomie ustalania list potwierdza się, że w systemie większościowym kobietom trudno jest podjąć rywalizację z mężczyznami.

"Od lat w ławach senackich zasiadało - nawet w porównaniu z Sejmem - bardzo niewiele kobiet (w obecnej kadencji tylko 8 proc.). Nie bez znaczenia była stosowana formuła wyborów większościowych - która, jak pokazują badania - działa na niekorzyść kobiet, blokując im dostęp do polityki" - podkreśla Zbieranek. Przypomina, że od 2011 r. wybory do Senatu będą odbywać się w jednomandatowych okręgach wyborczych, który jest "skrajną formą systemu większościowego", co może ten problem jeszcze wyostrzyć. Zwraca uwagę, że rozwiązanie to stanowiło jedno ze sztandarowych propozycji PO.

Do wyników analizy ISP odniosła się w poniedziałkowej rozmowie z PAP Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). "Rzeczywiście na listach PO jest więcej kobiet, niż było w poprzednich wyborach i trzeba też zwrócić uwagę na to, że w każdym okręgu wyborczym w pierwszej piątce są przynajmniej dwie kobiety, a w prawie 40 proc. okręgów kobiety są na pierwszych miejscach" - powiedziała posłanka Platformy.

Jej zdaniem, to "bardzo duża zmiana jakościowa". "Zbliżamy się do tego dobrego złotego środka 50 na 50, może w następnej kadencji" - dodała. W jej ocenie, "chyba Platforma to jedyna partia, która dotrzymała słowa" i kobiet na listach tej partii jest "naprawdę dużo". "Bo i lewica, i PiS mają problemy" - dodała.

Jednocześnie przyznała, że mniej jest kandydatek PO do Senatu. Pytana, dlaczego tak jest, odpowiedziała: "Bo chyba kobiety bardziej wolą startować do Sejmu, wolą bardziej taką pracę też parlamentarną, ale chyba trochę innego rodzaju".

Kidawa-Błońska podkreśliła jednocześnie, iż jest przekonana, że tam gdzie Platforma wystawiła kobiety do Senatu, "tam te mandaty są pewne". "Zobaczymy za cztery lata, może się uda tak, że do Senatu także będziemy mieli 50 na 50" - powiedziała.

Tegoroczne wybory będą pierwszymi, w których obowiązywać będą kwoty na listach wyborczych: aby lista została zarejestrowana, musi być na niej nie mniej niż 35 proc. kobiet i nie mniej niż 35 proc. mężczyzn. Nowe przepisy wprowadziła ustawa, która powstała z inicjatywy Kongresu Kobiet, wprowadzono je także do Kodeksu wyborczego, który obowiązuje od poniedziałku.

Kwoty nie obejmują wyborów do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, gdzie odbywają się wybory większościowe.

Reprezentacja kobiet w polskim Sejmie wynosi ok. 20 proc. Na liście Unii Międzyparlamentarnej, przedstawiającej udział kobiet w parlamentach na świecie, Polska zajđmuje 55 miejsce na 188 krajów. W ostatnich latach nastąpił znaczny spadek liczby kobiet w Senacie: po 23 proc. w latach 2001-05, obecnie stanowią jedynie 8 proc. Polska jest jedynym krajem UE, w którym udział kobiet w izbie wyższej zmniejszył się w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

W ostatnich wyborach samorządowych kobiety stanowiły ok. 31 proc. kandydatów, a odsetek kobiet, które zdobyły mandat, wyniósł ok. 22 proc.

W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbywają się na podstawie 27 różnych ordynacji krajowych, kobiety osiągnęły na poziomie całej UE wynik 35 proc. Procentowo najwięcej kobiet (62 proc.) jest wśród eurodeputowanych z Finlandii; kobiety zajęły też połowę albo więcej dostępnych miejsc w Szwecji i Estonii. Wśród 50 polskich eurodeputowanych jest 11 kobiet, co oznacza odsetek 22 proc. - jeden z najniższych w UE, obok Luksemburga, Czech i Włoch.

Agata Kwiatkowska (PAP)

akw/ sdd/ abr/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)