Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Jordania: Wybory parlamentarne w atmosferze społecznego niezadowolenia

0
Podziel się:

W środę w Jordanii odbywają się przedterminowe wybory
parlamentarne. Chociaż bliskowschodnie wstrząsy społeczne, którym nadano nazwę arabskiej wiosny,
omijały ten kraj, od zeszłego roku rośnie tu niezadowolenie z warunków ekonomicznych i ograniczeń
demokracji.

W środę w Jordanii odbywają się przedterminowe wybory parlamentarne. Chociaż bliskowschodnie wstrząsy społeczne, którym nadano nazwę arabskiej wiosny, omijały ten kraj, od zeszłego roku rośnie tu niezadowolenie z warunków ekonomicznych i ograniczeń demokracji.

Kulminacją tego niezadowolenia były listopadowe starcia demonstrantów z siłami bezpieczeństwa, które wybuchły w związku z znacznym podniesieniem przez rząd cen paliw. Demonstranci wzywali władze do przeprowadzenia głębokich reform politycznych i gospodarczych, w tym tworzenia nowych miejsc pracy, oraz do walki z biedą i korupcją.

Podczas tych gwałtownych protestów rozbrzmiewały również hasła niezadowolenia z polityki króla Abdullaha II ibn Husajna i niespotykane dotąd nawoływania do "obalenia reżimu".

Stanowiący jedyną realną siłę opozycyjną Front Akcji Islamskiej, któremu patronuje Bractwo Muzułmańskie, zapowiedział bojkot wyborów parlamentarnych, gdyż według niego ordynacja uprzywilejowuje popierający monarchię elektorat wiejski kosztem większości populacji, jaką stanowią Jordańczycy pochodzenia palestyńskiego, skupieni głównie w miastach. Do bojkotu przyłączyły się cztery mniejsze ugrupowania, w tym komuniści i Narodowy Front na rzecz Reform byłego premiera Ahmeda Obeidata.

"Jestem zmęczony słuchaniem tych samych sloganów, obietnic i kłamstw" - mówi agencji AFP 43-letni Mohamed Kesi, zastrzegając, że nie pójdzie na głosowanie.

"Poprzednie parlamenty pokazały, że nie są zdolne do wprowadzenia reform i zmian. Przyszły parlament nie będzie wyjątkiem. Może być nawet gorzej" - mówi AFP jeden z liderów Bractwa Muzułmańskiego, Zaki Bani Irszeid.

"Wybory to komedia, w której nie weźmiemy udziału - dodaje Irszeid w rozmowie z Associated Press. - To tani chwyt, żeby zyskać na czasie i zablokować wszelkie działania w kierunku prawdziwych reform".

Według komentatorów w razie zbojkotowania wyborów przez stanowiący polityczne ramię Bractwa Front Akcji Islamskiej trudno będzie uznać nowy parlament za wiarygodny i reprezentatywny.

Z drugiej strony - zauważa AP - wielu Jordańczyków nie ufa Bractwu, widząc wzrost jego znaczenia w Egipcie i obawiając się, że może ono przejąć władzę w Jordanii, pogrążając kraj w chaosie i braku stabilności.

Do głosowania w środowych wyborach uprawnionych jest 3,1 mln osób w tym liczącym 6,8 mln ludzi kraju. Według władz do udziału w nich zarejestrowało się 2,27 mln ludzi. Spośród 1 500 kandydatów Jordańczycy będą wybierać 150 deputowanych.

Przedterminowe wybory to następstwo rozwiązania 4 października ub. r. parlamentu przez króla, konfrontowanego z coraz silniejszymi żądaniami reform politycznych.

Wcześniej prawie wszyscy deputowani Izby Reprezentantów byli wyłaniani w jednomandatowych okręgach wyborczych, co spotykało się z krytyką, że startują w nich bardzo często ludzie związani lojalnością plemienną i stojący blisko dworu królewskiego; 12 miejsc było zarezerwowanych dla mniejszości etnicznych i religijnych, a 12 - dla kobiet.

Obecnie 27 miejsc będzie obsadzonych w systemie proporcjonalnym z ogólnokrajowych list partyjnych, co jest nadal krytykowane przez opozycję, która domaga się, by miejsc tych była połowa. Liczba miejsc zagwarantowanych dla kobiet wzrośnie do 15.

Opozycja chce też, aby król faktycznie przekazał część swoich prerogatyw parlamentowi, który zyskałby realną władzę. W zeszłym tygodniu premier Abdullah Ensur powiedział dziennikarzom, że monarcha rozpocznie proces stopniowego przekazywania swych uprawnień na rzecz parlamentu, ale nie podał szczegółów.

Sam król Abdullah na początku roku zadeklarował, że będzie śledził po wyborach wdrażanie "systemu parlamentarno-gabinetowego", w którym premier będzie wybierany "w porozumieniu" z ugrupowaniami parlamentarnymi. Zapis o tym, że w wyłanianiu nowego szefa rządu ma uczestniczyć parlament, wprowadzono do konstytucji w 2011 r.; był on jednym z głównych żądań opozycji. Do tej pory premiera mianował król. Ponadto nowelizacja konstytucji przewiduje większą swobodę ustawodawczą dla Izby Reprezentantów oraz większą rolę tego gremium w monitorowaniu prac rządu - pisze AP.

Władze Jordanii ustanowiły ponadto Niezależną Komisję Wyborczą w celu rozpatrywania ewentualnych skarg dotyczących fałszerstw wyborczych. Przewodniczący komisji Abdullah al-Chatib zaprosił na wybory międzynarodowych obserwatorów.

Jak donosi BBC, kampania wyborcza odbywała się bardziej na ulicznych wiecach i na plakatach niż w prasie, radiu, czy telewizji. Listy partii opozycyjnych pojawiły się na Facebooku, żeby dotrzeć do młodych wyborców; w Jordanii jest około 2,5 mln użytkowników Facebooka, z których ponad milion stanowią osoby w wieku 18-24 lata. Wyniki wyborów pokażą, czy kampania na Facebooku była w stanie zachęcić młodych do pójścia do wyborów, czy tylko komentowania ich w sieci - pisze BBC.

Nowy parlament będzie musiał wprowadzić reformy zgodnie z zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, polegające na cięciach subsydiów w sektorze energetycznym oraz redukcji zatrudnienia w administracji państwowej - zwraca uwagę BBC. Komentatorzy podkreślają, że oszczędności uderzą w społeczeństwo, w tym w tradycyjnych zwolenników monarchii, a uległy parlament wybrany na podstawie niskiej frekwencji nie wzmocni władzy rządu. (PAP)

cyk/ ro/

13040141 13034866

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)