Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kaczyński oficjalnie zrezygnował z członkostwa w RBN

0
Podziel się:

#
dochodzą m.in. wypowiedzi szefa klubu PiS
#

# dochodzą m.in. wypowiedzi szefa klubu PiS #

09.11. Warszawa (PAP) - Prezes PiS Jarosław Kaczyński oficjalnie zrezygnował z członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. O swojej decyzji poinformował w piśmie do sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja.

Koziej powiedział we wtorek PAP, że osoba zaproszona przez prezydenta do RBN może w każdej chwili zrezygnować z członkostwa. Rada zebrała się we wtorek, by omówić polskie stanowisko na listopadowy szczyt NATO w Lizbonie. Prezydent Bronisław Komorowski chce przedstawić szefom partii politycznych efekty ustaleń z rządem w tej sprawie. Kaczyński wielokrotnie zapowiadał, że nie będzie uczestniczył w posiedzeniach RBN.

W piśmie, do którego we wtorek dotarła PAP, lider PiS swoją decyzję o rezygnacji z zasiadania w RBN uzasadnia m.in. sposobem negocjowania przez rząd umowy gazowej z Rosją oraz tym, jak rząd i prezydent podchodzą do zmian Traktatu Lizbońskiego.

Ponadto w liście do sekretarza RBN Kaczyński za "bulwersujące" uznaje działania rządu Donalda Tuska w polityce zagranicznej "podejmowane przy milczącej zgodzie, a czasem przy otwartej aprobacie prezydenta Bronisława Komorowskiego". "Budzą one mój najwyższy niepokój i powodują, że nie chcę w najmniejszym stopniu legitymizować takiej wizji" - napisał.

Lider PiS skrytykował też rząd i prezydenta za ich działania w sprawie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej.

Odnosząc się do umowy gazowej z Rosją Kaczyński uznał, że jej renegocjowanie było w interesie naszego wschodniego sąsiada. "Rząd wstydzi się prostych stwierdzeń, że najważniejszy jest interes Polski. Europa Zachodnia kryzys rozwiązała, my pozostaliśmy w stanie szantażu gazowego do dziś. W rozmowach rząd zmieniał stanowisko na zgodne z polskimi interesami w wyniku presji ze strony opozycji, opinii publicznej i niezależnych mediów" - napisał prezes PiS.

"Zawarte porozumienie nadal można nazywać skandalicznym. Pozbawia polską gospodarkę przewag konkurencyjnych, umożliwia dowolność interpretacyjną w najważniejszych kwestiach - np. okresu obowiązywania umowy.(...)Przebieg negocjacji i ostateczny ich efekt świadczą o niesłychanej słabości obecnej władzy" - ocenił prezes PiS.

Kaczyński dodał, że kolejnym z powodów jego rezygnacji jest sposób, w jaki "obóz polityczny prezydenta" i rząd podchodzi do zmiany Traktatu Lizbońskiego.

Chodzi o decyzję październikowego szczytu UE. Przywódcy państw członkowskich Unii zdecydowali wówczas, że do grudnia opracowane zostaną małe zmiany w Traktacie Lizbońskim tak, by stworzyć podstawy prawne stałego antykryzysowego mechanizmu ratowania krajów strefy euro.

Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma sprawdzić, czy zmiany traktatowe obejmą także odbieranie głosu krajom, które będą łamać dyscyplinę budżetową.

Według Kaczyńskiego Tusk bez zastrzeżeń przyjął konkluzje szczytu. Zdaniem lidera PiS, premier "poparł odejście od zasady solidarności, dzięki której Unia Europejska stała się najbardziej udanym projektem politycznym w najnowszej historii świata" i "zgodził się na przyspieszony powrót tendencji hegemonistycznych, zawsze groźnych dla bezpieczeństwa kontynentu".

Ponadto prezes PiS skrytykował rząd i prezydenta za ich działania w sprawie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Przypomniał, że pod Smoleńskiem śmierć poniosły osoby pełniące funkcje kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski.

"Sposób, w jaki władza państwowa, w tym prezydent Komorowski, angażuje się w sprawę wyjaśnienia przyczyn katastrofy, świadczy o przyjęciu w relacjach międzynarodowych postawy niesuwerennej. Prezydent i rząd PO-PSL w swoich działaniach po 10 kwietnia 2010 r. nie sprostali wyzwaniu, jakim było zapewnienie podmiotowej pozycji naszego kraju w prowadzonym postępowaniu" - zaznaczył.

Zdaniem J.Kaczyńskiego rząd i prezydent "zapomnieli, że jesteśmy członkiem NATO i Unii Europejskiej". "Dysponujemy całą gamą narzędzi prawno-międzynarodowych, opisanych i obowiązujących. Umiejętne wykorzystanie tych narzędzi zapewniłoby równoprawną pozycję w relacjach z Rosją służących wyjaśnieniu przyczyn katastrofy. Nie podjęto tych działań" - napisał.

"Prezydent Komorowski i rząd Donalda Tuska zlekceważyli w najważniejszej dla bezpieczeństwa państwa chwili swojego Suwerena. Walcząc z pamięcią o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim zdecydowali się nawet na walkę z krzyżem w przestrzeni publicznej. Nie akceptuję i nie chcę uwiarygodniać takich działań władzy państwowej swoją obecnością w Radzie" - napisał prezes PiS.

Podkreślił też, że nominacja do Rady przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego była dla niego zaszczytem i "możliwością służenia ojczyźnie w najważniejszej jej dziedzinie: bezpieczeństwa".

Prezes PiS podczas wtorkowej wizyty na Podkarpaciu tłumaczył, że przez jakiś czas, w okresie kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi, uczestniczył w posiedzeniach RBN dotyczących powodzi.

"Tylko dlatego dawałem się tam zapraszać. I tam były dwie koncepcje, ja przypominałem o tych inwestycjach, które zaplanowała śp. Grażyna Gęsicka, które miały Polskę przed powodziami w dużej mierze zabezpieczać. Miały być nowe zbiorniki wodne, także tu na Podkarpaciu, wały wzdłuż całej Wisły (...). To był mój pogląd. Z drugiej strony był pogląd premiera, który mówił tak: skoro jest w tej chwili więcej wody niż w 1997 r. a mniej zniszczeń, to znaczy, że się poprawiło. Krótko mówiąc: cieszmy się, że trochę mniej nas podtopiło" - mówił.

Także szef klubu PiS Mariusz Błaszczak podkreślił, że Kaczyński brał udział w posiedzeniach RBN nt. powodzi, ponieważ temat był "bardzo ważny", a sytuacja "nadzwyczajna". "Zresztą sytuacja była taka, że ówczesny marszałek Komorowski wyłącznie wypełniał obowiązki prezydenta Rzeczypospolitej" - mówił Błaszczak na konferencji prasowej w Sejmie.

Pytany, czy wśród powodów rezygnacji Kaczyńskiego z uczestnictwa w RBN jest także sprawa przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, powiedział: "Połączmy te argumenty". "Po pierwsze, sprawa braku podmiotowości strony polskiej w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej" - wymieniał Błaszczak. Jak mówił, "niszczone są dowody", a do Polski wciąż nie wróciły czarne skrzynki Tu-154M.

Dodał, że "fundamentem" tego, co obecnie dzieje się w śledztwie ws. katastrofy, jest "fakt niewystąpienia przez premiera Donalda Tuska o przejęcie, a przynajmniej współprowadzenie śledztwa ze stroną rosyjską". "Przecież były takie propozycje, składane chociażby przez prezydenta Miedwiediewa" - dodał polityk PiS.

Pod koniec października Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa wobec premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego - czego chciał berliński adwokat Stefan Hambura. Według niego działali oni na szkodę Polski w sprawie katastrofy smoleńskiej, gdyż - jak twierdził - odpowiadają za rezygnację ze wspólnego polsko-rosyjskiego śledztwa w sprawie. Po postępowaniu sprawdzającym odmówiono wszczęcia śledztwa "wobec niepopełnienia przestępstwa". Decyzja jest prawomocna.

Przedstawiciele polskich władz wiele razy stwierdzali, że nie ma podstaw prawnych do prowadzenia wspólnego śledztwa, bo takiej możliwości nie przewiduje żadna umowa - ani międzynarodowa, ani dwustronna.

Błaszczak powiedział też, że RBN "nie ma możliwości stanowienia o czymkolwiek, jest organem doradczym". Według niego, miejscem, w którym powinna toczyć się dyskusja na temat przyszłości Polski, także spraw bezpieczeństwa, jest Sejm.

Pytany, czy argumenty, które Kaczyński przedstawił w piśmie, nie są podszyte prywatną niechęcią szefa PiS do prezydenta Bronisława Komorowskiego, Błaszczak odpowiedział, że "nie są". W jego ocenie, Komorowski, gdy był jeszcze marszałkiem Sejmu i pełniącym obowiązki prezydenta "stosował w swojej kampanii wyborczej (...) formułę zwoływania RBN".

Jego zdaniem, po wyborach prezydenckich okazało się, że Komorowski nie przyjął ręki wyciągniętej przez szefa PiS. "Jarosław Kaczyński mówił o współpracy, okazało się, że Bronisław Komorowski pierwsze działanie, jakie podjął, to działanie związane z usunięciem krzyża prezydenckiego" - powiedział polityk PiS.

Błaszczak zarzucił PO, że nie przeprowadza zapowiadanej ofensywy legislacyjnej, nie odbywają się posiedzenia Sejmu, a premiera - wbrew zapowiedziom - nie ma w Sejmie. Nawiązał też do poniedziałkowej wizyty Tuska na sesji sejmiku woj. pomorskiego. "A przecież na billboardach widzimy premiera Tuska, który mówi, że nie należy zajmować się polityką w czasie wyborów samorządowych" - skomentował. (PAP)

tgo/ huk/ sdd/ sta/ mok/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)