Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kamiński: była osoba, która za łapówkę obiecywała spotkanie ze mną

0
Podziel się:

#
dochodzi wypowiedź rzecznika CBA
#

# dochodzi wypowiedź rzecznika CBA #

23.03. Warszawa (PAP) - Były szef CBA Mariusz Kamiński potwierdził we wtorek, że Biuro zajmowało się osobą, która obiecywała, iż za korzyść majątkową może zorganizować spotkanie z nim w 2009 r. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do sądu.

Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" opisała kulisy akcji CBA z sierpnia 2009 r. (wówczas nieujawnionej), przeprowadzonej przez tajną strukturę wewnątrz Biura - grupę operacyjną samodzielnego wydziału inspekcji. Zajmowała się ona m.in. Markiem Ł., działaczem społecznym, znajomym Kamińskiego ze studiów, obracającym się w kręgach wojskowych, kościelnych i Kancelarii Prezydenta. Według "GW", wydział, podlegający bezpośrednio szefowi CBA, miał śledzić "czy moralnie prowadzą się sami agenci Biura". Jego istnienie ujawnił raport nowego szefa CBA Pawła Wojtunika.

W poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście akt oskarżenia przeciw Markowi Ł. - poinformowała we wtorek PAP p.o. rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Dodała, że zarzucono mu płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w CBA i obietnicę zorganizowania spotkania z Mariuszem Kamińskim, ówczesnym szefem CBA - w zamian za korzyść majątkową.

Według prokuratury Ł. miał zażądać od przedsiębiorcy Marka K. w sumie 4 tys. zł oraz sześciu butelek koniaku - jako "prezenty" dla załatwienia całej sprawy oraz "zwrot kosztów". Początkowo dostał on od Marka K. (którego CBA - jak pisze "GW - "obsadziło w roli agenta") 1,8 tys. zł. Podczas kontrolowanej operacji wręczania 2 tys. zł i dwóch koniaków w sierpniu 2009 r. został zatrzymany przez CBA.

Jak podała prok. Lewandowska, Kamiński nie został w śledztwie przesłuchany jako świadek, bo "nie było takiej potrzeby". Dodała, że przestępstwo płatnej protekcji (za co grozi do ośmiu lat więzienia) popełnia się niezależnie od tego, czy ma się rzeczywiste wpływy dla załatwienia danej sprawy.

"Trzeba być stukniętym, żeby za łapówkę proponować spotkanie z szefem antykorupcyjnej służby" - tak Marek Ł. skomentował oskarżenie w wypowiedzi dla "GW". W śledztwie nie przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Zastosowano wobec niego dozór policji.

"Po raz kolejny ujawnia się informacje niejawne. Dzieje się to zapewne za wiedzą obecnego kierownictwa CBA" - powiedział we wtorek dziennikarzom Kamiński, pytany o doniesienia "GW". "Była osoba, która powoływała się na wpływy, która obiecywała przedsiębiorcy, że jest w stanie zorganizować spotkanie ze mną. Zażyczyła sobie korzyści majątkowej. Osoba została zatrzymana" - dodał.

Były szef CBA zwrócił uwagę na to, że akt oskarżenia wobec Marka Ł. wpłynął do sądu. "Czyli prokuratura w pełni uznała, że materiał, jaki zgromadziliśmy, uzasadnia postawienie zarzutów. Ta osoba zostanie ukarana" - podkreślił.

Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński, pytany o wypowiedź b. szefa biura, powiedział jedynie: "Każdy, kto czytał artykuł, dokładnie wie, że to nie CBA jest autorem tej publikacji. Dlatego też nie komentuję niezrozumiałych, emocjonalnych i jak widać bardzo subiektywnych odczuć naszego funkcjonariusza".(PAP)

tgo/ sta/ pru/ wkr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)