Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kandydaci na prezydenta stolicy: Warszawa nie jest "trampoliną wyborczą"

0
Podziel się:

Trzej najpoważniejsi kandydaci na urząd
prezydenta Warszawy: Kazimierz Marcinkiewicz (PiS), Hanna
Gronkiewicz-Waltz (PO) i Marek Borowski (centrolewica), zgodnie
przyznają, że urzędu prezydenta stolicy nie chcą wykorzystać jako
"trampoliny wyborczej" do wyższych stanowisko w państwie.

Trzej najpoważniejsi kandydaci na urząd prezydenta Warszawy: Kazimierz Marcinkiewicz (PiS), Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) i Marek Borowski (centrolewica), zgodnie przyznają, że urzędu prezydenta stolicy nie chcą wykorzystać jako "trampoliny wyborczej" do wyższych stanowisko w państwie.

Podczas wtorkowej debaty w redakcji "Życia Warszawy" zadeklarowali również, że w przypadku swojej wygranej, będą ubiegać się o reelekcję w kolejnych wyborach samorządowych. Prowadzący debatę poprosił na wstępie jej uczestników o zwięzłą autoreklamę.

Kandydatka PO zaznaczyła, że to właśnie od samorządów zaczęła swoją działalność publiczną. Jest warszawianką, współautorką ustawy o ustroju miasta stołecznego Warszawy, otrzymała za nią Srebrny Krzyż Zasługi. W latach 1992-2000 była prezesem Narodowego Banku Polskiego, a w latach 2001-2004 pełniła funkcję wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR). "Dobrze wiem, jak zarządzać ludźmi i jak zdobywać środki na inwestycje" - mówiła.

Marcinkiewicz podkreślił, że ma już za sobą doświadczenie zarządzania całym krajem jako premier i chciałby je przenieść na zarządzanie stolicą. Przypomniał, że na początku lat 90. także był samorządowcem. Zaznaczył, że, w odróżnieniu od innych polityków, "pracuje z ludźmi", a decyzje podejmuje w oparciu o "bezpośrednie dotknięcie problemu".

Borowski również zaznaczył, że jest rodowitym warszawiakiem, przez całe życie zawodowo związanym ze stolicą. Mówił o swoim ekonomicznym wykształceniu (jest absolwentem warszawskiej SGPiS, obecnej SGH). Pracę zaczynał jako sprzedawca w Domach Towarowych Centrum, później był ich wicedyrektorem. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego był wiceministrem rynku wewnętrznego, a w rządzie Józefa Oleksego - szefem Urzędu Rady Ministrów.

Kandydaci zadawali też pytania sobie nawzajem. Kandydat PiS odpowiadając na pytanie Borowskiego dotyczące osób, z którymi chciałby współpracować po ewentualnej wygranej, wyjaśnił, że ma grono zaufanych współpracowników, z którymi pracował już jako premier. Uważa też, że wyzwania i szanse stojące przed Warszawą, wymagają silnego wsparcia w postaci dużej koalicyjnej większości i dlatego te miejsca chce zachować dla "przyjaciół z PO".

Jednak Gronkiewicz-Waltz zadeklarowała jasno, że "jako warszawianka" nie wyobraża sobie koalicji z PiS. "Warszawie wyrządzono przez ostatnie cztery lata tyle złego, że teraz trzeba posadzić PiS na ławce karnej, niech tam odsiedzi zaniechania i zaniedbania" - oświadczyła.

Uczestników debaty poproszono też o wskazanie zalet swoich konkurentów. Kandydatka PO określiła jako "szorstką" współpracę z Markiem Borowskim w czasie, kiedy ona była prezesem NBP, a on ministrem finansów za rządów Waldemara Pawlaka. "Ale pamiętam, że zaprosił mnie kiedyś na dobrą kolację" - dodała. Marcinkiewicza natomiast wspominała jako zręcznego szefa doradców w rządzie Jerzego Buzka.

Mówiąc o kandydatce PO, Marcinkiewicz przyznał, że "bardzo dobrze współpracuje we wszystkich sprawach". "Jest bardzo sympatyczna, a to bardzo wysoko cenię" - dodał. Również współpracę z Borowskim, uważa za owocną, a kandydata lewicy za człowieka sympatycznego.

Borowski uważa, że jego kontrkandydaci są politykami doświadczonymi, reprezentującymi wysoki poziom w polityce. "Są sympatyczni i powiem szczerze dla mnie wygrać z nimi tę konkurencję będzie zaszczytem" - dodał.(PAP)

mhe/ laz/ par/ fal/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)