Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kardiochirurg zeznawał w procesie ws. policyjnej prowokacji wobec niego

0
Podziel się:

Kardiochirurg, docent Tomasz H., który zeznawał w środę przed sądem w
Białymstoku w procesie dotyczącym głośnej policyjnej prowokacji korupcyjnej wobec niego w 2005 roku
powiedział, że stał za nią lekarz, jego podwładny.

*Kardiochirurg, docent Tomasz H., który zeznawał w środę przed sądem w Białymstoku w procesie dotyczącym głośnej policyjnej prowokacji korupcyjnej wobec niego w 2005 roku powiedział, że stał za nią lekarz, jego podwładny. *

Ten lekarz, Wojciech S. jest na ławie oskarżonych w tej sprawie. Wśród oskarżonych są też policjanci zajmujący się walką z korupcją. Sprawa trzech innych osób (dwóch kobiet, które uczestniczyły w prowokacji: tej, która na biurku Tomasza H. zostawiła kopertę z pieniędzmi i konkubiny pacjenta oraz samego pacjenta) jest wyłączona do dwóch odrębnych postępowań. Kobiety chcą dobrowolnie poddać się karze, sprawa pacjenta będzie rozpoznawana odrębnie ze względu na stan jego zdrowia. Łącznie ws. prowokacji oskarżonych jest siedem osób.

Tomasz H., szef kliniki kardiochirurgii w uniwersyteckim szpitalu klinicznym w Białymstoku jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie prowokacji. H. po dwóch procesach jest ostatecznie uniewinniony przez sąd od zarzutu przyjęcia podczas tej prowokacji 5 tys. zł łapówki w 2005 roku. Sąd uznał bowiem, że w tym przypadku takiej prowokacji nie można było przeprowadzić legalnie, bez żadnych wcześniejszych wiarygodnych informacji o tym, że lekarz przyjmuje łapówki.

Proces ws. prowokacji jest utajniony ze względu na to, że część materiału dowodowego stanowią materiały i dane związane z działaniem policji. Jednak zeznania kardiochirurga były w środę jawne.

Tomasz H. powiedział w sądzie, że prowokacja dotycząca łapówki "była celowa i była przygotowana przez doktora S". S. miało chodzić o usunięcie docenta ze stanowiska. Kardiochirurg dodał, że ta prowokacja nie była jedyną jaka wobec niego miała miejsce. Powiedział, że po niej, w czasie, gdy jeszcze nie był w areszcie, po około tygodniu od pierwszej, drugiej prowokacji S. miał dokonać osobiście. Miał przy pomocy telefonu komórkowego dostarczyć policji materiały - zdjęcia, mówiące o tym, że H. miał rzekomo dopuścić się fałszowania dokumentacji medycznej. H. trafił do aresztu na wiele tygodni.

H. opowiadał o relacjach z oskarżonym Wojciechem S. Mówił, że były zastrzeżenia i skargi związane z jego "grubiańskim, wulgarnym" zachowaniem, także ze strony pielęgniarek. Miał też źle odnosić się do pacjentów. Docent mówił, że wielokrotnie zwracał mu uwagę i ostrzegał - na parę miesięcy przed prowokacją, że jeśli sytuacja nie zmieni się, nie będzie pracował. Wojciech S. miał po tym zniknąć z pracy na kilka miesięcy i wrócił dopiero na czas prowokacji - zeznawał Tomasz. H. Docent mówił, że relacje pomiędzy nimi nie były konfliktem, a relacjami przełożony-podwładny.

Obrona dowodziła, że kardiochirurg prowadził wspólne wystąpienia z oskarżonym na konferencjach naukowych. Docent przyznał, że oskarżony aktywnie, społecznie działał na rzecz stowarzyszenia kardiochirurgii.

Kardiochirurg opowiadał, że dzień na prowokację był jego zdaniem "precyzyjnie" dobrany. Tego dnia lekarz wrócił z urlopu, miał dużo obowiązków medycznych i administracyjnych, przyjmował różne osoby, w tym także niezapowiedziane. Mówił, że "nigdy nie żądał od nikogo łapówek ani nie sprawiał wrażenia, że oczekuje wdzięczności za wykonywane usługi". Mówił, że w klinice nie było wówczas kolejek, pacjenci byli operowani na bieżąco.

Śledztwo dotyczące samej prowokacji i sposobu jej przygotowania prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Zarzuty postawione oskarżonym dotyczą "podstępnych zabiegów zmierzających do skierowania ścigania przeciwko innej osobie". W ocenie śledczych, składane były fałszywe zeznania, doszło do wprowadzenia w błąd prokuratora okręgowego w Białymstoku, który udzielał zgody na zastosowanie prowokacji.

H. mówił w środę w sądzie, że do tez w sprawie prowokacji doszedł analizując okazywane mu policyjne akta i zawiadomił prokuraturę. "Fałszywe świadectwa tych osób sprowokowały organa ścigania" - dodał.

Uznawanemu za inspiratora prowokacji lekarzowi zarzucono m.in. tworzenie fałszywych dowodów, składanie fałszywych zeznań i nakłanianie do ich składania (za obietnicę zapłacenia 20 tys. zł) dwóch innych osób, biorących bezpośredni udział w prowokacji. Pytany w środę o to, czy mu coś wiadomo o tym nakłanianiu Tomasz H. powiedział jedynie, że nie było go podczas składania zeznań przez te osoby.

Proces będzie kontynuowany pod koniec kwietnia. Wówczas sąd chce przesłuchać dziennikarzy, a także prokuratorów i policjantów.(PAP)

kow/ malk/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)