Jeden z liderów katowickiej grupy stadionowych chuliganów odpowie m.in. za udział w bójce i pobiciu. Policja zatrzymała go dwa miesiące po bijatyce, urządzonej przez pseudokibiców w dzielnicy Katowic - Giszowcu. Ranne zostały wtedy trzy osoby.
"Do mieszkania podejrzewanego 30-latka wkroczyli policjanci ze specjalnej grupy, zajmującej się przestępczością pseudokibiców. Zaskoczony mężczyzna nie stawiał żadnego oporu. Podczas przesłuchania przyznał się do udziału w pobiciu" - relacjonował w niedzielę rzecznik katowickiej policji kom. Jacek Pytel.
Damian N. uchodzi za nieformalnego przywódcę grupy agresywnych pseudokibiców GKS Katowice. Na początku kwietnia tego roku uzbrojeni w kije bejsbolowe i trzonki łopat zadymiarze urządzili w Giszowcu awanturę, wymierzoną w sympatyków Ruchu Chorzów. Trzej zaatakowani mężczyźni zostali poważnie ranni.
Sprawą zajęli się oficerowie z działającej w katowickiej komendzie grupy operacyjnej "Kibic". Zdobycie dowodów przeciwko Damianowi N. nie było łatwe wobec zmowy milczenia wśród uczestników i świadków zajść. Nawet pobici szalikowcy nie chcieli powiedzieć policjantom, kto i dlaczego ich pobił.
"Na trop zadymiarza policjantów naprowadziło doświadczenie i bardzo dobre rozpoznanie środowiska przestępczego pseudokibiców" - podkreślił kom. Pytel.
Po przedstawieniu zarzutów udziału w bójce i pobiciu oraz narażenia innych na utratę życia i zdrowia podejrzany został zwolniony z policyjnego aresztu. Wpłacił tysiąc zł poręczenia majątkowego i musi systematycznie meldować się w komisariacie. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Katowiccy policjanci zapowiadają, że to nie koniec sprawy. Oficerowie z grupy "Kibic" ustalają teraz nazwiska pozostałych uczestników bijatyki. Planowane są kolejne zatrzymania.(PAP)
mab/ par/