Prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew wyraził w piątek przekonanie, że śmierć 15 osób na posterunku na granicy z Chinami, w tym 14 żołnierzy straży granicznej, to akt terroru. Prezydent nie wyjaśnił, kogo podejrzewa o jego dokonanie.
30 maja na posterunku granicznym w obwodzie ałmaackim na południowym wschodzie Kazachstanu spłonęły koszary i dom dla oficerów. W zgliszczach znaleziono zwęglone ciała 14 pograniczników i jednego cywila - miejscowego leśnika. Nie wiadomo, czy ofiary zginęły w pożarze, czy wcześniej. Ogółem na posterunku służyło 15 pograniczników. Los jednego z nich nie jest znany. Rozpatrywane są różne wersje zajścia, w tym napaści na posterunek.
Kazachstan, który odzyskał niepodległość po rozpadzie ZSRR w roku 1991, dzieli granicę z Chinami na długości 1,5 tys. km. W ubiegłym roku wyeksportował do Chin towary o wartości ponad 16 mld dolarów, co stanowi ponad 18 proc. zysków z eksportu.
Miejscowe agencje poinformowały, że ten posterunek graniczny został wzmocniony w letnich miesiącach w związku z nielegalnym zbiorem przez Chińczyków rzadkich roślin lekarskich, które rosną w tym regionie.
Do incydentów między pogranicznikami a przemytnikami dochodzi sporadycznie w innych republikach środkowoazjatyckich, zwłaszcza w Tadżykistanie, który graniczy z Afganistanem i leży na szlaku narkotykowym, wiodącym z Afganistanu do Rosji i dalej.(PAP)
mmp/ kar/
11537199 11537618 int.
