W środę Komisja Europejska ma poprosić kraje UE o mandat do podpisania umowy o stowarzyszeniu z Ukrainą, jeśli kraj ten spełni postawione przez Unię warunki. To ważny krok formalny, ale unijne źródła podkreślają, że wniosek KE niczego nie przesądzi.
Chodzi o to, by "UE była technicznie gotowa" do ewentualnego podpisania umowy o stowarzyszeniu z Ukrainą do szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie w listopadzie - tłumaczyły w poniedziałek PAP źródła zbliżone do Komisji Europejskiej, zastrzegając, że mandat udzielony KE nie przesądza przyszłej politycznej decyzji ws. stowarzyszenia Ukrainy z UE. Decyzja ta wymaga jednomyślności krajów UE.
Źródło dodało, że prośba KE o mandat to "krok techniczny". "Nadal wzywamy Ukrainę do zademonstrowania zdecydowanych działań i namacalnego postępu w trzech obszarach (niezależne wybory, niewybiórczy system sprawiedliwości i inne przewidziane reformy - PAP), by podpisanie (umowy stowarzyszeniowej) było możliwe" - zaznaczyło źródło.
Jak zastrzegał wcześniej w rozmowie z PAP unijny urzędnik, wniosek Komisji nie będzie oznaczać zielonego światła dla podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, a jedynie pozwoli uruchomić konieczne procedury.
Najpewniej dopiero we wrześniu Rada UE, czyli rządy krajów członkowskich, oceni, czy Ukraina spełnia przesłanki do podpisania umowy, i - jeśli ocena będzie pozytywna - wyrazi zgodę na podpisanie umowy o stowarzyszeniu i wolnym handlu na listopadowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
Unia oczekuje od Kijowa postępów w systemowych reformach, zmian w systemie wymiaru sprawiedliwości, w tym w kodeksie karnym oraz powstrzymania przypadków wybiórczego stosowania prawa; dla UE przejawem wybiórczego stosowania prawa są wyroki na polityków opozycji, a przede wszystkim byłą premier Julię Tymoszenko, skazaną na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu kontraktów handlowych z Rosją.
Zdaniem eurodeputowanego PO Jacka Saryusz-Wolskiego dla niektórych krajów Unii "papierkiem lakmusowym" intencji administracji prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza będzie to, czy Julia Tymoszenko zostanie uwolniona.
Ocenia on, że wniosek Komisji Europejskiej o mandat do podpisania umowy będzie można traktować jako "przerzucenie piłeczki" na stronę Rady UE. "Ale sprawa nadal będzie w zawieszeniu" - powiedział PAP Saryusz-Wolski.
"Kraje Unii są bardzo podzielone w tej materii (umowy z Ukrainą - PAP). Sytuacja jest patowa" - ocenił. Według Saryusz-Wolskiego kilka krajów, jak Polska czy Litwa, wyraźnie opowiada się za podpisaniem umowy z Ukrainą, podczas gdy inne, w tym Niemcy, są bardzo powściągliwe i nie wyobrażają sobie podpisania tej umowy, jeśli Tymoszenko będzie nadal siedzieć w więzieniu.
"Tu nie chodzi o samą Julię Tymoszenko, ale o zasady. O to, czy możemy oferować półczłonkostwo w UE - a tym właśnie jest stowarzyszenie - krajom, które mają więźniów politycznych. Dotyczy to nie tylko Ukrainy, ale jeszcze paru innych krajów Partnerstwa Wschodniego" - dodał Saryusz-Wolski.
Przypomniał, że niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, iż aresztowanie Tymoszenko w 2011 r. było sprzeczne z prawem i umotywowane politycznie. Wydaje się jednak, że władze ukraińskie nie chcą przyjąć tego wyroku do wiadomości. "Ukraina powinna jednak skorzystać z tej okazji i uwolnić Julię Tymoszenko, tak jak postąpiono w sprawie (byłego szefa MSW Ukrainy) Jurija Łucenki" - ocenił eurodeputowany.
W zeszłym tygodniu ukraiński minister spraw zagranicznych Leonid Kożara powiedział w wywiadzie dla agencji AP, że jedna sprawa kryminalna nie powinna być przeszkodą dla podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. "Mamy setki spraw, o których rozmawiamy z UE i wiele krajów członkowskich Unii popiera podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, niezależnie od sprawy Tymoszenko" - powiedział Kożara.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
awi/ jzi/ ro/