Uczestników konwoju bankowego, zaatakowanego przez bandytów w Połańcu (Świętokrzyskie), przesłuchał w środę w charakterze świadków Sąd Okręgowy w Kielcach podczas kolejnej rozprawy w procesie w sprawie napadu.
Do nieudanego napadu na konwój doszło 29 czerwca 2005 roku przed bankiem, do którego wieziono pieniądze. Na ławie oskarżonych zasiadają dwaj mężczyźni oskarżeni o udział w napadzie, trzeci - oskarżony o dostarczenie im broni oraz pięć osób oskarżonych o utrudnianie postępowania przygotowawczego.
Sąd wezwał na środową rozprawę czterech mężczyzn, którzy jechali w samochodzie przewożącym pieniądze: trzech pracowników firmy ochroniarskiej, w tym kierowcę, oraz kasjera banku.
Zeznawał m.in. konwojent, który podczas napadu użył broni. Z jego relacji wynika, że gdy samochód podjeżdżał do śluzy bankowej, drogę zajechało mu audi. Wyskoczył z niego mężczyzna w kominiarce i kamizelce kuloodpornej, który przyjął postawę strzelecką i oddał strzał z broni krótkiej w kierunku przedniej szyby samochodu konwoju.
Według świadka siedzący z przodu dowódca konwoju i kierowca odruchowo pochylili się. Dowódca wydał polecenie otwarcia ognia. Świadek, który siedział z tyłu i miał pistolet maszynowy, przeładował broń i strzelił przez przednią szybę. Widział, że napastnik przechylił się do przodu. Kierowca zaczął wycofywać samochód i wtedy uderzył w auto, które - jak się okazało - tarasowało drogę z tyłu. Wówczas konwojent, który trzymał palec na języku spustowym, na skutek uderzenia oddał jeszcze dwie niekontrolowane serie.
Po staranowaniu stojącego z tyłu auta konwój uciekł sprzed banku i pojechał pod siedzibę firmy ochroniarskiej. Po drodze o napadzie poinformowano osobę nadzorującą. Po dojechaniu na miejsce zabezpieczono pieniądze do przyjazdu policji.
Sędzia Adam Kabziński pogratulował świadkowi odwagi i zdecydowania.
Według ustaleń śledztwa w napadzie uczestniczyło czterech mężczyzn: oskarżeni w tym procesie Bartłomiej G. i Szymon Sz. oraz przebywający prawdopodobnie za granicą, poszukiwani Cezary T. i Paweł K. Na pierwszej rozprawie Bartłomiej G., który podczas napadu został ranny, przyznał, że w nim uczestniczył, ale zaprzeczył, jakoby strzelał. Szymon Sz. nie przyznał się do udziału w napadzie.(PAP)
agn/ pz/