Były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka stawił się w poniedziałek ponownie w Sądzie Rejonowym w Kielcach jako świadek na procesie byłego szefa policji gen. Antoniego Kowalczyka.
Były komendant oskarżony jest o składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w śledztwie dotyczącym "afery starachowickiej".
Sobotka powiedział PAP, że w tym procesie sąd wezwał go po raz trzeci. Nie pamięta, ile razy był przesłuchiwany w poprzednich procesach - sprawa toczy się przed sądem rejonowym po raz trzeci.
Oprócz Sobotki sąd wezwał na poniedziałek trzech innych świadków. Jeden z nich się nie pojawił. Rozprawa - tak jak poprzednie - toczyła się z wyłączeniem jawności, z uwagi na konieczność zachowania tajemnicy państwowej i służbowej.
We wrześniu 2008 roku Sąd Okręgowy w Kielcach prawomocnie uniewinnił Kowalczyka od zarzutu niedopełnienia obowiązku służbowego w związku z "aferą starachowicką". Uniewinnienie jest prawomocne. Do ponownego rozpoznania sąd skierował sprawę składania fałszywych zeznań i zatajania prawdy w śledztwie dotyczącym "afery".
Sąd okręgowy badał sprawę na skutek apelacji Kowalczyka i jego obrońców, którzy odwołali się od wyroku sądu rejonowego. Ten w grudniu 2007 roku, w drugim procesie, skazał b. komendanta, oskarżonego o niedopełnienie obowiązku służbowego oraz składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w związku ze sprawą "przecieku starachowickiego", łącznie na rok i dwa miesiące pozbawienia wolności. Orzekł wobec niego także trzyletni zakaz zajmowania stanowisk w administracji publicznej. Sąd okręgowy zmienił zaskarżony wyrok.
W pierwszym procesie w tej sprawie w marcu 2006 roku sąd rejonowy uniewinnił Kowalczyka uznając, że nie informując prokuratury o "przecieku" informacji o planowanej akcji CBŚ w Starachowicach i składając fałszywe zeznania realizował on swoje prawo do obrony. Apelację prokuratury od tego wyroku miał badać Sąd Okręgowy w Kielcach, ale zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu, który - badając apelację w wyjątkowym trybie - uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie zarzuciła generałowi niedopełnienie obowiązku służbowego oraz składanie fałszywych zeznań podczas śledztwa dotyczącego tzw. przecieku starachowickiego. Niedopełnienie obowiązku miało - według śledczych - polegać na tym, że Kowalczyk, jako szef policji, nie poinformował prokuratury o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu. Chodzi o wyciek tajnych informacji z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o planowanej akcji policji przeciw grupie przestępczej w Starachowicach.
Sprawa "przecieku" dotyczy wydarzeń z marca 2003 roku. Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, ówczesny wiceminister SWiA Zbigniew Sobotka uzyskał od gen. Kowalczyka informacje o tajnej akcji CBŚ przeciw starachowickim przestępcom. Przekazał je następnie posłowi SLD Henrykowi Długoszowi, a ten posłowi Andrzejowi Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch samorządowców starachowickich, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.
W 2005 roku w procesie dotyczącym wycieku tajnych informacji o planowanej policyjnej akcji zostali skazani byli posłowie Jagiełło i Długosz - odpowiednio na rok i półtora roku więzienia - oraz były wiceszef MSWiA Zbigniew Sobotka - na trzy i pół roku więzienia. Sobotkę w grudniu 2005 roku ułaskawił odchodzący prezydent Aleksander Kwaśniewski, który złagodził mu karę do roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Jagiełło w październiku 2006 roku, a Długosz we wrześniu 2007 roku - warunkowo opuścili więzienie przedterminowo po odbyciu połowy kary. (PAP)
agn/ pz/ gma/