Tymczasowe władze Kirgistanu chcą postawić prezydenta Kurmanbeka Bakijewa przed sądem, obciążając go odpowiedzialnością za rozlew krwi, do którego doszło 7 kwietnia.
"Musi odpowiedzieć - powiedziała w środę szefowa rządu tymczasowego Roza Otunbajewa. - Jeśli dostaniemy Bakijewa w swoje ręce, zostanie postawiony przed sądem. Miał już swoją szansę, żeby wyjechać (z kraju)" - dodała na spotkaniu z dziennikarzami po rozmowie z przedstawicielem Departamentu Stanu USA Robertem Blake'iem
We wtorek Otunbajewa mówiła jeszcze, że jej gabinet oferuje gwarancje bezpieczeństwa Bakijewowi i jego rodzinie, jeśli ustąpi on ze stanowiska. Bakijew, który tuż po krwawych zajściach uciekł z Biszkeku na południe Kirgistanu, deklarował ostatnio, że "pójdzie na emeryturę, jeśli jemu i jego krewnym zagwarantowane zostanie bezpieczeństwo".
Nie jest jednak jasne, o jakie gwarancje bezpieczeństwa chodzi Bakijewowi. Obserwatorzy mają też wątpliwości, czy któreś państwo zechce go przyjąć. (PAP)
az/ ap/
6005178 arch.
