Tymczasowe władze Kirgistanu próbowały we wtorek powstrzymać akty przemocy, w tym na tle etnicznym, by opanować sytuację w kraju po obaleniu prezydenta Kurmanbeka Bakijewa.
Zwolennicy Bakijewa na południu Kirgistanu i elementy przestępcze na obrzeżach stolicy kraju, Biszkeku, dokonują aktów przemocy torpedując wysiłki władz, próbujących przywrócić porządek po zamieszkach z 7 kwietnia.
We wtorek ok. 300 milicjantów i żołnierzy wysłano pod Biszkek, gdzie w przeddzień zginęło pięciu ludzi, a co najmniej 16 zostało rannych, gdy napastnicy zaatakowali domy należące do Rosjan i Turków meschetyjskich.
Rząd tymczasowy, na którego czele stoi była minister spraw zagranicznych Roza Otunbajewa, utrzymuje, że w kraju nie ma zamieszek, lecz jedynie akty przemocy dokonywane przez grupy przestępcze.
Utrzymujący się brak stabilności w liczącym 5,3 mln ludzi Kirgistanie niepokoi zarówno Rosję, jak i USA. Waszyngton korzysta z centrum tranzytowego pod Biszkekiem do wspierania działań koalicji w Afganistanie. Rosja też ma swą bazę wojskową w Kirgistanie.
Nowe władze Kirgistanu zapowiedziały w poniedziałek szybkie reformy i przeprowadzenie wolnych wyborów prezydenckich i parlamentarnych we wrześniu lub październiku. (PAP)
mmp/ ap/
6075583 6075200 arch.