Strajki zakłóciły przede wszystkim komunikację promową oraz pracę szpitali, ministerstw i innych instytucji państwowych.
Strajkujący protestują przeciwko redukcjom płac i innym przedsięwzięciom oszczędnościowym socjalistycznego rządu premiera Jeorjosa Papandreu, który stara się uratować przed bankructwem zadłużony na ponad 300 mld euro kraj.
Greckie media zwracają uwagę, że zasięg obecnych strajków jest ograniczony. Podczas akcji protestacyjnych w ubiegłych miesiącach pracownicy stracili tak wiele dniówek, że nie chcą teraz kolejnego uszczerbku dla swych zarobków.
Z powodu zablokowania portu w Pireusie przez członków komunistycznego związku zawodowego PAME nie wypłynął stamtąd w środę rano żaden prom na wyspy Morza Egejskiego. Według relacji telewizyjnych, pikietujący port wzywali okrzykami do _ powstania _.
Z powodu zaległości płacowych za pracę w nadgodzinach lekarze państwowych szpitali zajmują się tylko pilnymi przypadkami. W czwartek strajk mają podjąć urzędnicy i inni pracownicy sfery budżetowej, w tym nauczyciele.
Natomiast z planowanego przerwania pracy na 48 godzin zrezygnowali kontrolerzy lotów, by dodatkowo nie wzmagać chaosu w europejskiej komunikacji powietrznej
(na zdjęciu plakat przed greckim parlamentem wzywający do ogólnopaństwowego strajku)