Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kolejny dzień spadku wartości złotego oraz akcji

0
Podziel się:

W czwartek polska waluta kolejny dzień z rzędu traciła na wartości. Spadły
też główne indeksy na GPW. Zdaniem ekspertów nie ma powodów do paniki, ale najbliższe dni raczej
nie przyniosą ustabilizowania sytuacji.

W czwartek polska waluta kolejny dzień z rzędu traciła na wartości. Spadły też główne indeksy na GPW. Zdaniem ekspertów nie ma powodów do paniki, ale najbliższe dni raczej nie przyniosą ustabilizowania sytuacji.

Po godz. 17 rynek walutowy wyceniał euro na 4,12 zł, dolara na 3,24 zł. Dla porównania w południe za euro płacono jeszcze 4,07 zł, a dolara 3,19 zł. W czwartek traciły również akcje na warszawskiej giełdzie. WIG 20 na zamknięciu sesji spadł o 0,70 proc., a WIG zniżkował o 0,77 proc. Na minusie były też giełdy europejskie. Brytyjski FTSE 100 na zamknięciu spadł o 1,52 proc., niemiecki DAX stracił 0,84 proc., a francuski indeks CAC 40 zniżkował o 2,20 proc.

Według analityka z Domu Maklerskiego TMS Brokers SA Tomasza Regulskiego, ostatnie dni przyniosły silne wahania złotego, które są bardzo gwałtowne. Jak powiedział, niektóre pojawiające się sygnały wskazują, że przez pewien czas nasza waluta powinna pozostawać słaba. "Ale nie można przesadzać z jakimiś czarnymi scenariuszami. Wydaje się, że po okresie tych gwałtownych zmian, przyjdzie okres stabilizacji" - powiedział.

Jego zdaniem, do połowy roku, może do początku wakacji, złoty nie będzie zbyt mocny, ale później powinien stopniowo odzyskiwać siłę. "Jest jeszcze za wcześnie, aby wieścić pesymistyczne scenariusze" - zaznaczył.

Jak podkreślił, wartość euro względem polskiej waluty m.in. testowała dotychczasowe tegoroczne maksima usytuowane w pobliżu 4,1200. "Choć chwilowo zdołała wzrosnąć ponad ich poziom, to jednak o trwałym przebiciu nie może być mowy, gdyż zaraz po tym obserwowaliśmy spadek pod 4,1000. W najbliższym czasie poziom 4,1200 powinien pozostać istotnym oporem" - dodał.

Analityk Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska Marek Rogalski przewiduje, że osłabienie naszej waluty może potrwać nawet kilka miesięcy, a kurs dojdzie do 4,2-4,4 zł. Oznacza to - jak mówił - "ciężkie czasy" dla spłacających kredyty w walutach obcych.

Rogalski przyczyn spadku wartości złotego upatruje w kryzysie finansowym w Grecji. Jego zdaniem, wpływ na to ma też niepokój o zachwianie finansów w Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech.

"Rynek obawia się, czy któryś z tych krajów też nie wystąpi w ciągu najbliższych miesięcy z prośbą o pieniądze" - powiedział. Zaznaczył, że jeżeli na rynkach finansowych dzieje się źle, to inwestorzy zmniejszają zaangażowanie we wszystkich krajach, m.in. też na rynkach wschodzących.

Zdaniem analityka Open Finance Emila Szwedy, spadek wartości złotego jest chwilowy. "Spodziewam się jutro albo najdalej w poniedziałek wzmocnienia kursu złotego wzglądem innych walut i odrobienia części tych strat" - powiedział PAP Szweda.

Zaznaczył też, że w najbliższych tygodniach możemy mieć do czynienia z okresowymi spadkami i wzrostami wartości polskiej waluty, a przyczyną będzie m.in. niepokój inwestorów związanych z kryzysem finansowym w Grecji. "Złoty podąża za tym, co dzieje się z euro i dolarem. A ponieważ jest jedną z płynniejszych walut regionu, inwestorzy międzynarodowi - jeśli podejmują decyzję o tym, żeby ograniczyć swoje ekspozycje w regionie - to sprzedają przede wszystkim złotego" - powiedział.

W opinii analityków Ministerstwa Gospodarki, złoty w krótkim okresie może nadal tracić na wartości przy utrzymującej się dużej zmienności na rynku walutowym. W perspektywie długoterminowej przewidywany jest natomiast wzrost wartości naszej waluty.

W obliczu kryzysu zadłużeniowego w Grecji i innych krajach Europejski Bank Centralny zaostrzył w czwartek ton swych wezwań do zwiększenia dyscypliny budżetowej. "Oczekujemy radykalnych przedsięwzięć rządów na rzecz trwałego i wiarygodnego uzdrowienia finansów państwowych" - powiedział prezes EBC Jean-Claude Trichet. Wyraził jednocześnie uznanie dla ambitnego programu oszczędnościowego greckiego rządu, który ustabilizuje również całą strefę euro.

Trichet ma nadzieję, że grecki kryzys nie będzie się rozszerzał na inne państwa. "Grecja i Portugalia nie siedzą w jednej łodzi. Także Hiszpania nie jest Grecją" - zaznaczył. Niemniej wszystkie kraje strefy euro muszą teraz odrobić swe zadanie domowe i odzyskać zaufanie rynków. "Im bardziej odsuwać się będzie w czasie korektury, tym większe będą musiały one być i tym większa będzie utrata zaufania" - zaznaczył.(PAP)

aop/ luo/ awy/ pad/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)