Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Komisja ds. Olewnika przesłuchiwała policjantów

0
Podziel się:

Posłowie z sejmowej komisji śledczej do zbadania sprawy Krzysztofa Olewnika
do późnego wieczora przesłuchiwali we wtorek za zamkniętymi drzwiami trzech policjantów, którzy
zajmowali się pobocznymi wątkami sprawy na samym jej początku. Posłowie zastanawiali się, czy to
możliwe, że spalony samochód Olewnika, który znaleziono świtem nazajutrz po porwaniu, był podpalony
dwa razy.

Posłowie z sejmowej komisji śledczej do zbadania sprawy Krzysztofa Olewnika do późnego wieczora przesłuchiwali we wtorek za zamkniętymi drzwiami trzech policjantów, którzy zajmowali się pobocznymi wątkami sprawy na samym jej początku. Posłowie zastanawiali się, czy to możliwe, że spalony samochód Olewnika, który znaleziono świtem nazajutrz po porwaniu, był podpalony dwa razy.

Krzysztofa Olewnika porwano 26 października 2001 r. z jego domu pod Drobinem (Mazowieckie), gdzie dzień wcześniej przy grillu bawiło ponad 10 osób - większość z nich była policjantami lub pracownikami ochrony. Nazajutrz świtem, przed godz. 6, policjanci z Głowna (Łódzkie) dostali zgłoszenie o stojącym na uboczu spalonym samochodzie. Zaginięcie Krzysztofa Olewnikowie zgłosili tego dnia po godz. 9.

Policjanci Andrzej Szadkowski i Mirosław Sut zeznali, że traktowali sprawę rutynowo. Według członka komisji Andrzeja Dery (PiS), policjanci z Głowna sporządzili najpierw protokół oględzin, w którym stwierdzili, że auto jest spalone, ale można było odczytać numery z tablic rejestracyjnych, a nawet numer nadwozia - po podniesieniu maski. Gdy jednak wrócili na posterunek i sprawdzili jaki to samochód (że wiąże się z nim porwanie), mieli pojechać na miejsce jeszcze raz i zauważyć ślady kół innego auta - o czym wspomnieli w notatce urzędowej. "W protokole nie chcieli już +grzebać+" - mówił PAP Dera.

Poseł zwrócił uwagę, że gdy tego samego dnia wieczorem po samochód przyjechała z lawetą ekipa policyjna z Płocka, stwierdzono, że jest on spalony do tego stopnia, iż nie można nawet rozpoznać jego marki, a wszystkie aluminiowe elementy zostały stopione. "Zastanawiam się, czy samochód nie został podpalony po raz drugi" - powiedział PAP poseł PiS. Przypomniał on, że w aktach sprawy jest wiadomość, iż przy samochodzie był Jacek Krupiński (przyjaciel i wspólnik Olewnika, dziś podejrzany o udział w porwaniu) oraz współpracujący z nim policjant Wojciech K. "Gdyby się okazało, że oni tam byli właśnie w tym dniu, rodziłoby to poważne podejrzenia" - dodał poseł.

Tak daleki w podejrzeniach nie jest inny członek komisji Paweł Olszewski (PO). Jak powiedział PAP, szczególną uwagę przywiązuje do zeznań trzeciego świadka - policjanta Mariusza Protasa z Płocka z ekipy, która pojechała do Głowna po spalone auto i który był w willi Olewnika po zgłoszeniu zaginięcia Krzysztofa przez rodzinę.

"On zeznał, że policjanci, wchodząc do tego domu, nie wiedzieli co robić" - powiedział PAP poseł. Podobnie jak Dera, Olszewski także zwrócił uwagę na inny szczegół z jego zeznań. Protas powiedział komisji, że będąc w Głownie, w pobliżu spalonego samochodu, odnalazł fragmenty telefonu komórkowego, które następnie przekazał Henrykowi S. - jednemu z szefów specjalnej grupy dochodzeniowej płockiej policji, prowadzącej sprawę Olewnika. S., jako jeden z trzech członków grupy, ma dziś zarzuty w tej sprawie.

"Szkopuł w tym, że gdy następnie komisyjnie otwierano służbową szafę Henryka S., nie było w niej tych części telefonu, które ja mu przekazałem, ale jakieś inne elektroniczne części" - powiedział PAP Olszewski. Poseł Dera podkreślił, że gdyby dowieść policjantowi celowe działanie, "byłby to żelazny dowód na manipulację dowodami w sprawie Olewnika".(PAP)

wkt/ itm/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)