Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Koniec procesu Białorusina w Polsce, wyrok za tydzień

0
Podziel się:

Dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 25 tys. zł grzywny i
obowiązku naprawienia szkody bankom zażądał prokurator w zakończonym w piątek procesie Białorusina
Andrieja Żukowca, sądzonego w Białymstoku pod zarzutem oszustw bankowych na Białorusi. Wyrok za
tydzień.

Dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 25 tys. zł grzywny i obowiązku naprawienia szkody bankom zażądał prokurator w zakończonym w piątek procesie Białorusina Andrieja Żukowca, sądzonego w Białymstoku pod zarzutem oszustw bankowych na Białorusi. Wyrok za tydzień.

Żukowiec, który zgadza się na podawanie danych i prezentowanie w mediach wizerunku, jest oskarżony o oszustwo przy uzyskaniu prawie 700 tys. dolarów kredytów w białoruskich bankach.

Nie przyznaje się do zarzutów i od początku przekonuje, że nadesłane z Białorusi dowody przeciw niemu są sfałszowane, a sprawa ma związek z jego działalnością w antyłukaszenkowskiej opozycji. Podobnie jak jego obrońca, w ostatnim słowie poprosił o uniewinnienie.

Prokurator Andrzej Śliwski z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku mówił w swoim wystąpieniu, że nie ma dowodów na to, iż dowody przeciwko oskarżonemu były prefabrykowane przez służby białoruskie. Według niego jest to jedynie linia obrony Żukowca. Powoływał się m.in. na zeznania świadków z Białorusi i Łotwy, przesłuchanych w tej sprawie.

"Wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości, jest cały ciąg dowodów, które przemawiają na jego niekorzyść" - mówił prokurator.

Odnosząc się do wymiaru kary powiedział, że oskarżony przebywa w Polsce od ponad 10 lat, jest "porządnym obywatelem, mieszkańcem Polski". Mówił, że więzienie bez zawieszenia to w jego przypadku byłaby "zbyt surowa kara". "Warto byłoby, by oskarżony choć w części zaspokoił pokrzywdzone banki" - dodał Śliwski.

Obrońca Białorusina Rafał Poniewierski wniósł o uniewinnienie. Mówił, że ściganie jego klienta miało związek z działalnością polityczną na Białorusi i wspieraniem tamtejszej opozycji.

Przywoływał ocenę wymiaru sprawiedliwości na Białorusi m.in. w raportach międzynarodowych organizacji i mówił o nim, że nie spełnia "minimalnych standardów" rzetelnego procesu, a działalność opozycyjna jest tam poddawana represjom.

Podkreślał, że akt oskarżenia oparty został wyłącznie na materiałach z Białorusi, w większości uwierzytelnionych kserokopiach. "Bardzo prawdopodobne, że duża część dokumentacji tak naprawdę została sfabrykowana, by uzyskać formalną podstawę do skazania" - mówił adwokat.

W jego ocenie Żukowiec powinien być uniewinniony m.in. dlatego, że nie można mu zarzucić oszustwa w ogólnej definicji kodeksu karnego, a jedynie - co najwyżej - oszustwo kredytowe (lub kapitałowe), którego to przestępstwa nie było jeszcze w polskim prawodawstwie, gdy w 1994 r. Żukowiec zawierał umowy kredytowe.

Dlatego - jak mówił - nie może on ponosić odpowiedzialności prawnej za czyn, który nie był wtedy karalny. Mecenas Poniewierski mówił też, że niezależnie od takiej kwalifikacji prawnej jest też kolejna podstawa do uniewinnienia - w jego ocenie nastąpił bowiem okres przedawnienia w prawodawstwie białoruskim takich przestępstw, których popełnienie Żukowcowi zarzucono.

"Ten proces jest nierzetelny, mnóstwo błędów popełniła prokuratura, zostało naruszone moje prawo do obrony" - mówił w ostatnim słowie oskarżony Żukowiec. Poprosił o uniewinnienie.

Powiedział, że ten proces nie powinien mieć miejsca. Uważa, że został niesłusznie oskarżony przez prokuraturę na podstawie "spreparowanego materiału dowodowego". Przekonywał, że nie miał zamiaru oszukać banków, które nazwał "partnerami" jego firmy na Białorusi.

Zwracał uwagę, że nawet po zakończeniu prawomocnym wyrokiem procesu w Polsce wciąż będzie przeciw niemu prowadzone postępowanie karne na Białorusi (obecnie zawieszone). "Nie mogę zrozumieć, komu był wygodny ten proces w Polsce i do czego on doprowadzi" - mówił Żukowiec.

Dodał, że Białoruś nie jest zobowiązana do uznania wyroku sądu polskiego. "Nadal będę prześladowany przez organy białoruskie" - powiedział oskarżony.

To jedna ze spraw najdłużej prowadzonych przed białostockim sądem rejonowym. Toczy się w Białymstoku, bo Żukowiec - poszukiwany listem gończym na Białorusi - został zatrzymany w tym mieście w 2001 r., a miejscowy sąd nie zgodził się na wydanie go Białorusi, oceniając, że nie ma on tam szans na uczciwy proces.

Białorusin przedstawił dowody na swoje związki z opozycją antyłukaszenkowską, a sąd uznał, że w tej sytuacji wydanie go Białorusi jest prawnie niedopuszczalne.

Białorusini przekazali materiały w jego sprawie Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku, a ta oskarżyła Żukowca. Główna trudność procesu polegała na tym, że dowody pochodzą z zagranicy. Stamtąd pochodzą dokumenty, które trzeba było przetłumaczyć, stamtąd też byli świadkowie. (PAP)

rof/ pz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)