_ - Dyrektywa o korzystaniu z usług medycznych w UE oraz swobodzie wyboru lekarza - także w kraju - wymaga radykalnych zmian polskiego systemu ochrony zdrowia i jest niekorzystna dla najuboższych pacjentów _ - ocenia minister zdrowia Ewa Kopacz.
Ministrowie zdrowia krajów UE - przy sprzeciwie Polski - przyjęli tę dyrektywę. Teraz trafi ona do prac w europarlamencie. Jeżeli zostałaby tam przyjęta, to jej wejście w życie nastąpi za około 2,5 roku.
Zgodnie z dyrektywą, pacjenci otrzymają prawo wyboru lekarza czy ośrodka zdrowia niezależnie od tego, czy ma on podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. NFZ będzie musiał w każdym przypadku zwracać koszty leczenia na poziomie, który określił w kontraktach z lecznicami.
Jak mówiła Kopacz, jeżeli pacjent uda się do kardiologa, który nie ma kontraktu z NFZ i zapłaci za wizytę 300 zł, a Fundusz na mocy kontraktów płaci za takie świadczenie 150 zł, to taką kwotę będzie musiał zwrócić pacjentowi. _ - Czyli będziemy zwracać wszystkim tym, którzy będą korzystać z prywatnych gabinetów, które nie mają kontraktów z NFZ _ - dodała.
Zdaniem minister, takie działanie zniszczy polski system ochrony zdrowia, który polega na planowaniu finansowania świadczeń medycznych w oparciu o kontrakty NFZ ze świadczeniodawcami.
[
Winiecki: Pacjent musi płacić, nie ma innego wyjścia ]( http://www.money.pl/archiwum/felieton/artykul/winiecki;pacjent;musi;placic;nie;ma;innego;wyjscia,99,0,601443.html )
Po wejściu w życie dyrektywy, wydawanie pieniędzy NFZ byłoby niekontrolowane. Według Kopacz, jest to niekorzystne dla osób niezamożnych, których nie stać na opłacanie wizyt w prywatnych gabinetach i czekanie na zwrot pieniędzy.
_ - Nie będziemy mieli żadnego wpływu na system. Niekontrolowany wypływ pieniędzy z NFZ spowoduje, że kontrakty będą uszczuplone. Koszyk świadczeń gwarantowanych musiałby się kurczyć. Skorzystają ci, którzy są bardziej zamożni i bardziej mobilni. Pacjenci mniej zamożni będą oczekiwali w jeszcze dłuższych kolejkach _ - podkreślała Kopacz.
Według szacunków resortu zdrowia, po wejściu w życie dyrektywy NFZ straciłby 3-4 mld zł. Kopacz zapowiedział, że MZ przygotowało poprawkę _ umożliwiającą kontrolowanie wypływu pieniędzy z NFZ _.
Ministerstw Zdrowia nie protestuje przeciwko zasadniczym zapisom dyrektywy, które mają ułatwić pacjentom leczenie za granicą. Zmiana w porównaniu z obecnymi przepisami unijnymi polega na tym, że pacjent nie musiałby udowadniać konieczności leczenia za granicą (np. z powodu zbyt długich kolejek osób oczekujących na zabieg w kraju). Tak jak kilka razy orzekł unijny Trybunał Sprawiedliwości, co do zasady każdy obywatel UE ma prawo leczyć się w innym kraju.
Jednak bez zmian pozostaje obowiązek uiszczenia opłaty przez pacjenta za wykonaną w innym kraju UE usługę medyczną (koszty zwraca potem odpowiednia instytucja w kraju, w Polsce - NFZ). Ponadto ma obowiązywać zasada, że ubezpieczonemu zwraca się koszty do takiej kwoty, jaką otrzymałby we własnym kraju. Ewentualną różnicę pacjent musi pokryć z własnej kieszeni, co oznacza, że Polacy musieliby w wielu przypadkach dopłacać, lecząc się za granicą.
Nowa dyrektywa nie zmienia zasad leczenia i zwrotu kosztów w nagłych przypadkach podczas pobytu za granicą. Rozporządzenie w tej sprawie z 1971 roku stanowi, że ubezpieczeni u siebie obywatele innych krajów UE mają takie same prawa, jak mieszkańcy kraju, w którym skorzystali z koniecznej pomocy lekarskiej. W takich przypadkach pokrywane są wszystkie koszty w pełnej wysokości.