Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kosiniak-Kamysz: w tym roku na dożywianie wydamy ponad 1,1 mld zł

0
Podziel się:

Tylko w tym roku na program dożywiania wydamy ponad 1,1 mld zł -
poinformował minister Władysław Kosiniak-Kamysz. Pieniędzy nie brakuje, problemem jest to, że nie
zawsze trafiamy do wszystkich potrzebujących - mówili uczestnicy spotkania na ten temat w MPiPS.

Tylko w tym roku na program dożywiania wydamy ponad 1,1 mld zł - poinformował minister Władysław Kosiniak-Kamysz. Pieniędzy nie brakuje, problemem jest to, że nie zawsze trafiamy do wszystkich potrzebujących - mówili uczestnicy spotkania na ten temat w MPiPS.

W środę minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz i rzecznik praw dziecka Marek Michalak zorganizowali okrągły stół w sprawie dożywiania dzieci z udziałem przedstawicieli organizacji pozarządowych, samorządowców, nauczycieli i dyrektorów szkół, ośrodków pomocy społecznej oraz ekspertów. Jak mówił minister, celem spotkania jest poprawa skuteczności tego rodzaju pomocy.

"Wszyscy razem musimy stworzyć koalicję na rzecz dożywiania dzieci w Polsce i dobrego żywienia" - przekonywał.

Przypomniał, że rząd przygotowuje nowy program wspierania gmin w dożywianiu (obecnie trwający kończy się w tym roku). Podkreślił, że co roku z budżetu na ten cel przeznaczane jest ok. 550 mln zł. Gminy dokładają ok. 280 mln zł rocznie, zaś ok. 70 mln euro pochodzi ze środków unijnych.

Przewodnicząca sejmowej Komisji polityki społecznej i rodziny Magdalena Kochan podkreśliła, że gminy, których nie stać na dokładanie się do programu dożywiania, są często zwalniane z konieczności wyłożenia wkładu własnego.

Przypomniała, że od 2005 r. sprawozdania z realizacji programu trafiają do parlamentu i poddawane są bardzo rzetelnej analizie. "To, co czasami budzi nasze wątpliwości, to w jaki sposób dożywiać dzieci w weekendy, ferie, wakacje. Nad tym powinniśmy popracować" - mówiła. Dodała, że kwestią do rozwiązania jest żywienie w szkołach ponadpodstawowych, gdzie często obawa przed stygmatyzacją powstrzymuje dzieci przed korzystaniem z pomocy.

"Pieniędzy, żeby dokarmić niedożywione czy głodne dziecko w Polsce, starcza, zarówno rządowych, jak i samorządowych. Jednak nie zawsze umiemy trafić do tego dziecka i we właściwy sposób mu pomóc" - podkreśliła Kochan. Zadeklarowała, że jeśli po spotkaniu okaże się, że potrzebne są zmiany legislacyjne, ona podejmuje się je przeprowadzić.

RPD zwrócił uwagę, że bardzo ważne jest, by korzystanie z dożywania nie było dla dzieci powodem do wstydu. Dodał, że zdarzają się przykłady niewłaściwych i stygmatyzujących zachowań pedagogów i dyrektorów szkół.

"Nie wolno wchodzić do klasy i kazać wstać wszystkim dzieciom dożywianym przez ośrodek pomocy społecznej, bo następnego dnia te dzieci już nie będą chciały być dożywiane, bo duma jest dla nich ważniejsza niż pełen żołądek. Nie może być tak, że w jednej stołówce dzieli się dzieci na te, które mają obiady wykupione przez rodziców i te, które korzystają z pomocy i są to różne obiady, podawane na różnych talerzach, np. jedna grupa dostaje posiłki w plastikowych naczyniach, nie ma na stołach obrusów. To są kwestie, na które musimy szczególnie zwracać uwagę. Musimy docierać z pomocą do dzieci z poszanowaniem ich godności i nie narażając ich na upokorzenia. Bo potem pokazuje się, że 2 tys. dzieci nie chciało uczestniczyć w programie, choć były do niego wytypowane" - powiedział Michalak.

Dodał, że równie ważną kwestią jest jakość wydawanych dzieciom posiłków. Poinformował, że do jego biura nie trafiają żadne skargi dotyczące braku dostępu do posiłków. Zdarzają się natomiast interwencje w sprawie ich jakości, np. zastępowanie obiadu słodką bułką.

Zdaniem ministra najważniejsze wyzwania, jakie związane są z programem dożywiania, to wspieranie bez stygmatyzowania i stworzenie jak największej grupy odbiorców.

Kosiniak-Kamysz powiedział, że chciałby, aby - tak jak jest w Skandynawii - każde dziecko, bez względu na sytuację materialną, mogło zjeść w szkole przynajmniej jeden ciepły posiłek. "To na pewno jest dobry kierunek" - przekonywał.

Dożywianie przestałoby być wtedy błędnie traktowane jako dobroczynność, a dzieci korzystające ze wsparcia nie byłyby stygmatyzowane. Według ministra kosztowałoby to 4 mld zł rocznie. "Dzisiaj nie mamy takich pieniędzy, ale chciałbym żebyśmy wyznaczyli sobie to jako cel, do którego będziemy dążyć" - dodał.

Wiceminister pracy Elżbieta Seredyn poinformowała, że w zeszłym roku programem objętych było ponad 1,9 mln osób, z czego ponad 1 mln to dzieci. Przypomniała, że szkoły mają możliwość dożywiania 20 proc. uczniów bez względu na kryterium dochodowe. Takich dzieci jest 60 tys.

Kosiniak-Kamysz zwrócił uwagę, że w przypadku dożywiania kryterium dochodowe wynosi 150 proc. wartości kryterium uprawniającego do świadczeń z pomocy społecznej.

Minister przyznał, że nie ma wiarygodnego raportu pokazującego problem niedożywienia wśród dzieci, jednak za najbardziej rzetelną uznał "Diagnozę społeczną" prof. Janusza Czapińskiego, który oszacował ten problem na ok. 60-80 tys. Raport Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś" ocenił jako nierzetelny - zaznaczył, że to niemożliwe, by 800 tys. dzieci w klasach I-III "cierpiało głód", podczas gdy w nauczaniu początkowym mamy niewiele ponad milion uczniów. Musiałoby to oznaczać, że ośmioro na dziesięcioro dzieci głoduje.(PAP)

akw/ bno/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)