12 lutego Sąd Rejonowy w Koszalinie (Zachodniopomorskie) ogłosi wyrok ws. znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad trójką dzieci w rodzinie zastępczej Elżbiety i Romana S.
Małżeństwo jest oskarżone o to, że od stycznia ub.r. do 8 kwietnia 2008 r. znęcało się nad 5-letnią Roksaną oraz jej dwoma braćmi w wieku 11 i 12 lat. Według prokuratury dzieci miały być bite i karane za drobne przewinienia kilkugodzinnym klęczeniem na szczapach drewna służących do palenia w kominku. Zastępczy rodzice mieli im również odmawiać jedzenia i picia.
Znęcanie się najbardziej dotknęło Roksanę, która w kwietniu ub.r. trafiła do szpitala z licznymi ranami. Jak ustalono w toku śledztwa, zastępczy rodzice mieli posypywać dziewczynce rany solą. Biegły psycholog stwierdził u Roksany zespół dziecka maltretowanego.
Przebywający od kwietnia 2008 r. w tymczasowym areszcie małżonkowie zaprzeczają oskarżeniom. W początkowej fazie śledztwa przyznawali się do części zarzutów, potem zmienili wyjaśnienia.
W czwartek sąd zamknął postępowanie dowodowe. W mowie końcowej prokurator zażądał dla 35-letniej Elżbiety S. 9 lat pozbawienia wolności, dla jej 38-letniego małżonka - 7 lat.
Według oskarżyciela żądanie kar w okolicach górnego ustawowego zagrożenia, którym jest 10 lat pozbawienia wolności, uzasadniają zebrane dowody niezbicie wskazujące na to, iż przybrane dzieci doznały okrucieństwa ze strony zastępczych rodziców.
Obrońca kobiety prosił o łagodniejszy wyrok - dwa lata więzienia. Według niego za taką karą przemawia to, iż czynami jego klientki nie kierowała zła wola, ale niemożność poradzenia sobie z sytuacją spowodowana brakiem kompetencji.
Obrońca podkreślał, że w tej sprawie zawinił również "system przyznawania opieki w ramach rodziny zastępczej albo ludzie pracujący w tym systemie".
Jak ustalono w toku przewodu sądowego, w czasie starania się o opiekę nad rodzeństwem Elżbieta S. została uznana przez psychologa za osobę dojrzałą i zrównoważoną. Jednak powołany do sprawy sądowej biegły określił ją nieprzygotowaną do opieki nad dziećmi.
Obrońca Romana S. (mężczyzna nie przechodził szkolenia dla rodziców zastępczych) w mowie końcowej prosił o uniewinnienie. Argumentował to tym, że jego klient był tak zapracowany, iż właściwie nie wiedział, co dzieje się w domu, a o niektórych zachowaniach żony wobec dzieci został poinformowany dopiero w czasie przesłuchania w prokuraturze.
Małżonkowie w ostatnim słowie prosili o łagodny wymiar kary. Zapewniali, że żałują tego, co się stało i gdyby mogli cofnąć czas, naprawiliby wszystkie szkody. Kobieta w czasie całej rozprawy płakała. (PAP)
sibi/ bno/ gma/