Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Koszalin: Urzędnik ratusza, który handlował w internecie, będzie ukarany

0
Podziel się:

Jeden z dyrektorów Urzędu Miejskiego w
Koszalinie Ryszard Zdrojewski poniesie konsekwencje
wykorzystywania służbowego telefonu komórkowego w internetowym
handlu - poinformował w środę PAP prezydent Koszalina Mirosław
Mikietyński.

Jeden z dyrektorów Urzędu Miejskiego w Koszalinie Ryszard Zdrojewski poniesie konsekwencje wykorzystywania służbowego telefonu komórkowego w internetowym handlu - poinformował w środę PAP prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński.

Chodzi o dyrektora wydziału rozwoju i współpracy zagranicznej, który w internecie handlował rozgrzewającymi kompresami z Chin. Mikietyński zaznaczył, że urzędnik nie wykorzystał stanowiska, bo kompresów nie przywiózł ze służbowych podróży do Chin.

"Popełnił jednak błąd umieszczając numer swojej służbowej komórki na internetowej aukcji. Nie jest to zgodne z etyką urzędnika i dobrym obyczajem. Jednak zanim zdecyduję co z nim zrobić, muszę jeszcze sprawdzić, na ile był zaangażowany w ten handel" - powiedział prezydent Koszalina.

Mikietyński uchylił się od odpowiedzi, jakiego rodzaju będą to konsekwencje. Powiedział jedynie, że "adekwatne do przewinienia."

O Zdrojewskim - urzędniku odpowiadającym w ratuszu za kontakty z zagranicznymi inwestorami m.in. Chińczykami - który sprzedawał na internetowej aukcji chińskie kompresy rozgrzewające zrobiło się głośno za sprawą telewizji TVN, która we wtorek wyemitowała materiał o jego dodatkowej działalności. Wcześniej o internetowym handlu dyrektora pisał "Głos Koszaliński".

Zdrojewski przez kilkanaście dni oferował w internecie chińskie kompresy rozgrzewające. Towar wystawił pod nickiem Jazoll, pod ofertą podał adres prywatnego e-maila, ale jego tożsamość zdradził numer służbowej komórki, pod który mogli dzwonić potencjalni nabywcy. Handlowe rozmowy dyrektor prowadził w godzinach pracy.

Po upublicznieniu sprawy Zdrojewski zlikwidował aukcję. W rozmowie z PAP tłumaczył, że numer komórki podał w ofercie przez przeoczenie. "Popełniłem niezręczność, ale prawa nie naruszyłem, do nikogo w sprawie kompresów nie dzwoniłem, jedynie odbierałem telefony. Na kompresach zarobiłem 36 złotych, a właściwie nie ja tylko moja żona, bo to na jej prośbę prowadziłem tę aukcję" - powiedział Zdrojewski.

Zdrojewski ma w przyszłym tygodniu stanąć przed komisją etyki urzędniczej. Będzie pierwszym pracownikiem ratusza, którym zajmie się powołana w marcu ubiegłego roku komisja.

Mikietyński z konsekwencjami wobec urzędnika nie zamierza jednak czekać na werdykt komisji. W przeoczenie urzędnika prezydent nie bardzo wierzy, bo jak ustalili informatycy ratusza, oferta na kompresy była dostępna na aukcji przez trzy tygodnie, a dyrektor właściwie codziennie kontrolował stan aukcji. (PAP)

sibi/ ura/ jra/

internet
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)