Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal uważa, że brukselski szczyt przywódców państw UE przyniósł Polsce sukces, bo zapewnia jej silną pozycję oraz otwiera drogę do negocjacji nad traktatem, który zastąpi eurokonstytucję.
Przywódcy państw UE uzgodnili, że do 2014 roku będą obowiązywały dotychczasowe, korzystne dla Polski zasady głosowania w Radzie UE jakie przewiduje Traktat z Nicei. Dopiero potem zacznie obowiązywać system podwójnej większości państw (55 proc.) i obywateli (65 proc.) z eurokonstytucji. Przez trzy kolejne lata, do 2017 roku, każdy kraj będzie mógł zażądać powtórnego głosowania w systemie nicejskim i jeśli zbuduje mniejszość blokującą - decyzja nie zapadnie.
"Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe by korzystne dla nas zapisy z Nicei obowiązywały dłuższy czas w UE. Kompromis otwiera drogę do negocjacji w konferencji Międzyrządowej na temat budowania nowego traktatu. Dlatego jest to sukces i kompromis. Każdy kto śledził obrady i przebieg negocjacji nie może tego inaczej ocenić" - powiedział PAP Kowal.
Kowal podkreślił, że Polska nie zrezygnowała z pierwiastkowego ważenia głosów. "Większość krajów nie zdecydowała się na to by otwierać dyskusję nad pakietem instytucjonalnym. Z naszego punktu widzenia system nicejski jest korzystniejszy więc o stracie nie można mówić" - dodał.
Kowal przyznał, że nie rozumie głosów opozycyjnych polityków, którzy dziwią się tak aktywnemu uczestniczeniu premiera Jarosława Kaczyńskiego w negocjacjach, mimo że w Brukseli przebywał prezydent Lech Kaczyński.
"Większym problemem byłoby gdyby prezydent z premierem nie kontaktowali się w tak ważnych sprawach. To jest rodzaj dziwactwa, bo to tak jakby ktoś powiedział, że nie powinni się komunikować" - ocenił wiceszef MSZ. (PAP)
och/ ls/