Kubański przywódca Fidel Castro ocenił w sobotę, że przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla prezydentowi USA Barackowi Obamie było "pozytywnym krokiem", który według niego miał stanowić krytykę "ludobójczej polityki" prowadzonej przez poprzedników Obamy w Białym Domu.
"Nie zawsze podzielam stanowisko tej instytucji (tzn. Komitetu Noblowskiego), ale muszę przyznać, że tym razem był to krok pozytywny. To wynagradza Obamie niepowodzenie, którego doznał w Kopenhadze, gdy na miejsce igrzysk olimpijskich w 2016 r. wybrano Rio de Janeiro, a nie Chicago, co wywołało ataki jego przeciwników ze skrajnej prawicy" - napisał 83-letni Castro w oświadczeniu opublikowanym w sobotę na stronie internetowej cubdebate.cu.
"Niektórzy uważają, że nie zasłużył sobie jeszcze na takie wyróżnienie. Pragniemy widzieć w tej decyzji nie tyle nagrodę dla prezydenta Stanów Zjednoczonych, co krytykę ludobójczej polityki prowadzonej przez część prezydentów tego kraju oraz wezwanie do pokoju i poszukiwania rozwiązań prowadzących do przetrwania naszego gatunku" - dodał Castro.
Fidel Castro, który skrytykował także "rozrzutność" takich "społeczeństw konsumpcyjnych" jak Stany Zjednoczone, ze względów zdrowotnych zrzekł się prezydentury w 2008 roku. Od tego czasu nie pokazuje się publicznie, choć pozostaje wpływową osobą w swym kraju. (PAP)
mw/ mok/
4912086