Na 650 tys. zł wyceniły władze Bydgoszczy i Torunia poniesione przez miasta koszty zwalczania ptasiej grypy. Nie wiadomo kto i z jakich funduszy może oddać im pieniądze.
Po wykryciu miesiąc temu pierwszych ognisk grypy w obu stolicach regionu kujawsko-pomorskiego, na samorządy spadł obowiązek podjęcia działań zapobiegających rozprzestrzenianiu się zjadliwego wirusa H5N1. Z kas miejskich sfinansowano m.in. budowę śluz dezynfekcyjnych, oznakowanie stref zagrożonych i zapowietrzonych, dozór siedlisk stad ptaków, usuwanie i utylizację padłych zwierząt oraz zakup środków ochronnych.
Jak poinformowała Elżbieta Jeleńska, dyrektor wydziału budżetu Urzędu Miejskiego w Bydgoszczy, łącznie walka z chorobą pochłonęła 350 tys. zł. Na 300 tys. zł obliczył poniesione koszty pobliski Toruń.
Wnioski o refundację, kierowane do ministerstwa rolnictwa i wojewody, nie przyniosły dotychczas efektów. Okazało się, że obowiązujące przepisy nie przewidują procedury zwrotu kosztów poniesionych przez samorządy, a fundusze unijne przeznaczone są na odszkodowania dla hodowców drobiu, których stada zostały wybite.
"Musimy najpierw zapoznać się ze skalą zjawiska, dlatego wystosowałem do prezydentów i starostów prośby o zbiorcze zestawienie uzasadnionych kosztów. Po ich ocenie i zaopiniowaniu przez wojewódzkiego lekarza weterynarii, przekażę je do Warszawy" - zapowiedział Józef Ramlau, wojewoda kujawsko-pomorski.
Nie wiadomo na razie kiedy i w jakim stopniu refundacja dojdzie do skutku. Samorządy, zmuszone do uregulowania rachunków firmom uczestniczącym w zwalczaniu ptasiej grypy, zapłaciły rachunki z rezerw budżetowych. (PAP)
olz/bel/