Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski uważa, że w okresie kampanii wyborcy oczekują debaty politycznej, w której dojdzie do konfrontacji poglądów, a nie debaty akademickiej, jaką zaproponowała Zyta Gilowska.
Zyta Gilowska oświadczyła w czwartek, że może wziąć udział w debacie z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, jeżeli odbędzie się ona na forum akademickim. Prezes PiS Jarosław Kaczyński popiera ten pomysł i podkreśla, że dyskusja odbyłaby się poza kampanią wyborczą.
Według wcześniejszych propozycji PiS, Gilowska - członek Rady Polityki Pieniężnej - miała uczestniczyć w debacie wyborczej o gospodarce i finansach. Minister finansów Jacek Rostowski powiedział we wtorek, że jego debata z Zytą Gilowską byłaby złamaniem prawa, póki jest ona członkiem RPP. W jego ocenie ustawa o NBP bardzo jasno i precyzyjnie określa, że członkowie RPP nie mogą podejmować działalności publicznej, poza działalnością dydaktyczną, naukową i akademicką.
"Kampania wyborcza to taki okres, w którym Polacy mają i mieć powinni specjalne prawa w postaci możliwości pytania poszczególnych partii politycznych, jakie mają poglądy, opinie i propozycje rozwiązań konkretnych problemów. Taki program powinien być weryfikowany, najlepiej w ogniu dyskusji z przedstawicielami innych komitetów politycznych, bo przecież nie każdy z nas jest specjalistą ze wszystkich dziedzin życia" - powiedział w czwartek dziennikarzom w Krakowie minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
"Współczesna demokracja wymyśliła do tego najlepszą z możliwych formę - debatę polityczną liderów politycznych". "I taka debata musi się odbyć w jednej formule - debaty politycznej" - powiedział minister.
Kwiatkowski przyznał, że "debaty akademickie są niezwykle ciekawe". "Ja sam w zeszłym tygodniu miałem wykład wspólnie z przewodniczącym Jerzym Buzkiem na temat polskiej prezydencji dla słuchaczy uniwersytetu III wieku w Łodzi. Ale nie tego oczekują wyborcy" - stwierdził. "Wyborcy chcą nie tylko poglądów, ale i konfrontacji z przedstawicielami innych ugrupowań" - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że "przepisy prawa, regulujące funkcjonowanie Rady Polityki Pieniężnej, wyraźnie mówią, że to ciało ma wyjątkowe znaczenie właśnie z uwagi na wagę decyzji, które podejmuje, i stąd to specjalne wyłączenie członków RPP z emocji politycznych".
Wyraził nadzieję, "że w PiS-ie znajdzie się więcej niż jedna osoba, która jest w stanie o sprawach gospodarczych dyskutować". "I mam przekonanie, a przynajmniej nadzieję, że to, iż PiS konsekwentnie wskazywał tylko i wyłącznie jedną osobę, a teraz się z tego wycofuje, nie świadczy o tym, że nie ma innych przedstawicieli, którzy byliby w stanie podjąć trud takiej dobrej, uczciwej dyskusji o gospodarczych problemach Polski" - powiedział. (PAP)
hp/ son/ jra/