Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Lekarze oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Sierpcu odchodzą z pracy

0
Podziel się:

Na oddziale ginekologiczno-położniczym Szpitala
Samodzielnego Publicznego Zespołu ZOZ w Sierpcu pracuje już tylko
dwóch lekarzy. Pięciu odeszło z pracy z początkiem roku, nie
akceptując zaproponowanych przez dyrekcję podwyżek płac.

Na oddziale ginekologiczno-położniczym Szpitala Samodzielnego Publicznego Zespołu ZOZ w Sierpcu pracuje już tylko dwóch lekarzy. Pięciu odeszło z pracy z początkiem roku, nie akceptując zaproponowanych przez dyrekcję podwyżek płac.

Jak poinformował Tadeusz Żurawik, do niedawna ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w sierpeckim szpitalu, sytuacja jest bardzo trudna, gdyż przy niepełnej obsadzie lekarskiej oddział musi zapewnić opiekę hospitalizowanym już pacjentkom i przyjmować nowe.

Żurawik podkreślił, że przed końcem 2007 roku wysłał pismo do dyrekcji szpitala, w którym informował o "groźbie paraliżu" oddziału ginekologiczno-położniczego w związku z odejściem z pracy lekarzy i wnioskował o rozesłanie pacjentek do innych placówek, prosząc o zapewnienie transportu sanitarnego - pismo to jednak nie zostało zaakceptowane.

"Na jednym ze spotkań powiedziano mi, że jeżeli dopuszczę się do rozsyłania pacjentek, to zostanę zwolniony dyscyplinarnie" - oświadczył Żurawik. Dodał, że 31 grudnia 2007 roku dyrekcja szpitala oznajmiła, iż do odwołania wstrzymuje przyjęcia na oddział ginekologiczny.

"Nie wiem, co mam robić. Trudno nie przyjmować pacjentek, które przychodzą z rozpoczętą czynnością porodową. Od nowego roku w oddziale urodziły się już cztery noworodki, w tej chwili rodzą dwie pacjentki. Dziś rozmawiałem z zastępcą dyrektora, która oznajmiła, żeby na razie pacjentki przyjmować" - powiedział Żurawik.

Przyznał, że w oddziale pracuje obecnie dwóch lekarzy - on sam od 1 stycznia 2008 roku już nie jako ordynator, a jako starszy asystent oraz doktor, która wycofała złożone wcześniej wypowiedzenie. W jego ocenie, obecna sytuacja oddziału jest niejasna prawnie i niebezpieczna.

"To jest sytuacja niebezpieczna, bo pracując tak jak pracujemy do końca tygodnia wyrabiamy godziny pracy. Musimy kiedyś zejść po dyżurze. I kiedy zejdę, a zadzwoni do mnie doktor, będę musiał przyjechać by na przykład asystować jej do zabiegu operacyjnego. Poza tym na ginekologię też są ostre przyjęcia. Przyjęliśmy pacjentkę w ostrym stanie, którą trzeba było operować" - podkreślił Żurawik.

Lekarze oddziału ginekologiczno-położniczego, którzy odeszli z pracy, złożyli wymówienia w ramach sporu zbiorowego trwającego od maja 2007 roku - ważność wypowiedzeń dobiegła końca 31 grudnia. Lekarze z pozostałych oddziałów zgodzili się na podwyżki do poziomu: 4,7 tys. zł dla drugiego stopnia specjalizacji, 3,2 tys. zł dla pierwszego stopnia specjalizacji i 2,5 tys. zł dla lekarzy bez specjalizacji.

"Oczekiwania lekarzy naszego oddziału nie były dużo większe. Dyrekcja po prostu z nami nie rozmawiała, nie próbowała prowadzić negocjacji, tylko zastosowała dyktat: albo przyjmujecie nasze warunki, albo nie ma żadnych innych warunków" - oświadczył Żurawik.

Do chwili nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z dyrektorem sierpeckiego szpitala Markiem Kuczmarskim. W jego sekretariacie poinformowano, że jest chory i przebywa na zwolnieniu. Nieuchwytna była też zastępca dyrektora ds. medycznych Krystyna Jodłowska. (PAP)

mb/ bno/ gma/

praca
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)