Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Lider byłej NRD Egon Krenz: Jestem ofiarą historii

0
Podziel się:

Ostatni komunistyczny przywódca NRD Egon Krenz najbardziej jest dumny z
tego, że obalenie muru berlińskiego i upadek NRD odbyły się bez rozlewu krwi. Krenz powiedział o
tym w wywiadzie dla poniedziałkowego "Timesa", udzielonym 20 lat po tym, jak zastąpił na czele NRD
Ericha Honeckera.

Ostatni komunistyczny przywódca NRD Egon Krenz najbardziej jest dumny z tego, że obalenie muru berlińskiego i upadek NRD odbyły się bez rozlewu krwi. Krenz powiedział o tym w wywiadzie dla poniedziałkowego "Timesa", udzielonym 20 lat po tym, jak zastąpił na czele NRD Ericha Honeckera.

72-letni obecnie Krenz, który przez długie lata był uważany za drugą osobę w państwie wschodnioniemieckim, doszedł do władzy 18 października 1989 roku.

Pod rządami najmłodszego wówczas lidera w obozie radzieckim system komunistyczny w NRD przetrwał jedynie do 9 listopada 1989 roku, gdy wśród wielkiego entuzjazmu mur berliński został zburzony. W kilka tygodni później Krenz ustąpił ze stanowiska.

"Wyraźnie powiedziałem ludziom Kościoła (luterańskiego, który był ośrodkiem pokojowych antyrządowych i prodemokratycznych demonstracji - PAP), że władze nie użyją siły przeciwko demonstrantom, jeśli nie zaatakują oni policji" - wspomina Krenz w wywiadzie dla "Timesa". Według niego ówczesne władze NRD dopilnowały, by upadek żelaznej kurtyny nie stał się zarzewiem nowej wojny.

Mimo tych przypisywanych sobie zasług Krenz czuje się ofiarą historii. Najpierw oszukał go przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow, obiecując mu, że nigdy nie dopuści do zjednoczenia Niemiec. Następnie - jak twierdzi - padł ofiarą "zimnowojennej wendety" ze strony niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, który skazał go na 6,5 roku więzienia.

Krenz został skazany w latach 90. jako członek NRD-owskiego Politbiura, któremu podlegał aparat bezpieczeństwa, za zabójstwa uciekinierów zastrzelonych przez strażników podczas prób sforsowania muru berlińskiego.

Po wyjściu z więzienia Krenz stał się "orędownikiem zarzuconych cnót państwa, któremu niegdyś przewodził" - pisze "Times". Według niego "NRD nie da się wymazać ze społecznej świadomości", a jako forma niemieckiej państwowości miała swoje dobre strony. Jedną z nich jest to, że obecny kryzys finansowy w świecie był w NRD nie do pomyślenia - uważa Krenz.

Zamiast uznawać mnie za pariasa - twierdzi Krenz, dziś schorowany emeryt - powinno się uznać moje zasługi dla pokojowego przejścia ze starego do nowego systemu. W rozmowie z "Timesem" wyznaje: "Za późno zrozumiałem, że NRD się rozpada i upadek tego państwa jest również moją porażką". (PAP)

asw/ awl/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)