Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Listy mężczyzny, który dokonał samopodpalnia przed KPRM, trafiały już do PiS

0
Podziel się:

Mężczyzna, który w piątek podpalił się przed KPRM, wysyłał w przeszłości
listy do biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego. Były wśród nich m.in. pisma adresowane do
premiera Donalda Tuska oraz minister Julii Pitery i przekazywane do wiadomości prezesa PiS -
poinformował PAP rzecznik PiS Adam Hofman.

Mężczyzna, który w piątek podpalił się przed KPRM, wysyłał w przeszłości listy do biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego. Były wśród nich m.in. pisma adresowane do premiera Donalda Tuska oraz minister Julii Pitery i przekazywane do wiadomości prezesa PiS - poinformował PAP rzecznik PiS Adam Hofman.

Jak powiedział PAP rzecznik PiS Adam Hofman, do biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego wpłynęło kilka pism od mężczyzny. Wśród nich były pisma adresowane do biura poselskiego prezesa PiS, a także do premiera; do PiS trafiła też - jak mówił Hofman - korespondencja do minister ds. walki z korupcją Julii Pitery. Wszystkie pisma - według relacji rzecznika PiS - dotyczyły domniemanej korupcji w jednym z urzędów skarbowych w Warszawie i korupcji w Polsce.

"Mężczyzna słał do nas kilka pism. Wszystkie dotyczyły korupcji w urzędzie skarbowym. Pojawiają się w nich pytania do Tuska, które były do naszej wiadomości, m.in. dlaczego żyjemy w skorumpowanym kraju, dlaczego jest korupcja. Cały czas chodziło mu o urząd skarbowy" - powiedział PAP Hofman.

Podkreślił, że z korespondencji wynikało, że Pitera przekazała informację o korupcji do Ministerstwa Finansów. Resort odpisał, że były zalecenia pokontrolne - relacjonował Hofman. Według Hofmana, Pitera odpisując mężczyźnie, przesłała list do wiadomości Kaczyńskiego, prezydenta Bronisława Komorowskiego, marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, premiera Tuska i szefa SLD Grzegorza Napieralskiego.

"Nie zajmowaliśmy się tą sprawą z prostych względów. Zajęły się tym organy rządowe powołane do walki z korupcją. Listy były skierowane do Tuska i Pitery. My byliśmy informowani o sprawie" - oświadczył.

Nie wiadomo jeszcze czy listy dotarły do Napieralskiego. "Na razie nie wiemy, sprawdzamy to" - powiedział w piątek PAP rzecznik Sojuszu Tomasz Kalita. Zapewnił jednak, że politycy SLD zawsze starają się pomagać ludziom w potrzebie, którzy się do nich zwrócą. "Staramy się jak tylko możemy pomagać i odpisywać na listy" - zaznaczył Kalita.

Dodał, że jest poruszony sprawą mężczyzny. "Jest to dla nas przykra i smutna sytuacja. Cieszy nas szybka reakcja BOR, mamy nadzieję, że ten człowiek dojdzie do zdrowia" - powiedział Kalita.

49-letni mężczyzna przebywa w szpitalu, jego stan jest ciężki. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP jest to były policjant. Służył m.in. w Centralnym Biurze Śledczym, z którego został zwolniony w 2006 r. Miał przy sobie list do premiera. Drogą mailową rozesłał też listy m.in. do kilku redakcji. Według nieoficjalnych źródeł zbliżonych do sprawy wynika z nich, że mężczyzna miał bardzo poważne problemy finansowe.

Wcześniej w piątek Jarosław Kaczyński był pytany przez dziennikarzy podczas konferencji prasowej w Sosnowcu czy też otrzymał list od mężczyzny.

"Tej sytuacji komentować w tej chwili nie mogę. Żadnego listu nie otrzymałem. Nie wiem tak naprawdę co się stało. Mam informacje takie jak wszyscy inni. W związku z tym powstrzymam się od wypowiadania w tej sprawie" - powiedział wtedy szef PiS.

"Życzę tylko temu panu, żeby przeżył i żeby nie poniósł jakiś wielkich, trwałych strat, jeśli chodzi o zdrowie. Mam nadzieję, że z tego dramatu, bo musi się za tym kryć jakiś dramat, wyjdzie z tego, w ostatecznym rachunku zdolny do normalnego życia. To będzie optymistyczne zakończenie tej sytuacji" - podkreślił Kaczyński.(PAP)

tgo/ mok/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)